Ludzie ustawiający się z plastikowymi butelkami w długich kolejkach, by nabrać wody i miasto w dużej części pogrążone w ciemności - tak wygląda Kijów po poniedziałkowym rosyjskim ostrzale, który uszkodził ważną infrastrukturę. Reporter TVN24 Artur Molęda, który jest na miejscu, relacjonował, że "na ulice nie wyjechały tramwaje i trolejbusy". Po południu udało się jednak przywrócić bieżącą wodę do części mieszkań, a także dostęp do prądu.
W poniedziałek rano Rosja dokonała zmasowanych ataków rakietowych na różne regiony Ukrainy wystrzeliwując z bombowców strategicznych ponad 50 rakiet – powiadomiły Siły Powietrzne ukraińskiej armii. Pociski trafiły w ważne obiekty infrastruktury krytycznej, między innymi w Kijowie. Jak powiadomił mer ukraińskiej stolicy Witalij Kliczko, "część stolicy jest pozbawiona prądu", a "w niektórych dzielnicach nie ma wody".
Na miejscu jest reporter TVN24 Artur Molęda, który relacjonując wydarzenia tuż po godzinie 15, potwierdził, że "nie ma w większości miasta ani prądu, ani wody". - Dlatego tutejsza ludność lokalna jest zmuszona wziąć między innymi plastikowe butelki i stać w długich kolejkach, żeby nabrać wodę - wyjaśniał.
Reporter: Ponad dwie godziny trwał alarm. Mogliśmy obserwować, jak przelatywała rakieta
Jak mówił Molęda, w poniedziałek "ponad dwie godziny trwał alarm powietrzny w całej Ukrainie, w tym w Kijowie". - Rzeczywiście mogliśmy obserwować między innymi nad naszym hotelem, jak przelatywała rakieta - wspominał. Zaznaczył, że "w Kijowie na szczęście nikomu nic się nie stało".
Problemy z dostawami prądu. Kilkaset tysięcy mieszkań pozbawionych energii
Przekazał, że ze względu na problemy z prądem "na ulice nie wyjechały tramwaje i trolejbusy".
Reporter dodał, że jedna z firm energetycznych przekazała, iż zaczyna jej brakować części, które są niezbędne do napraw po zniszczeniach będących skutkami rosyjskich ataków.
Niedługo później mer stolicy Ukrainy Witalij Kliczko przekazał, że nadal 270 tysięcy mieszkań w Kijowie nie ma prądu. "Energetycy planują ustabilizowanie sytuacji z prądem około godz. 21-22. Jednak nawet po przywróceniu dostaw energii elektrycznej będą stosowane odłączenia, bo sytuacja jest trudna" - oznajmił w komunikacie opublikowanym na Telegramie.
Odłączenia od prądu sprawiły, że na trasy tramwajowe i trolejbusowe kierowane są autobusy. W celu oszczędzania energii zmieniona zostanie częstotliwość kursowania metra. We wtorek w godzinach szczytu pociągi będą jeździć nie w odstępach 4-5, a 8-10 minut.
Częściowo przywrócono bieżącą wodę
Nieco później, około godziny 17, Molęda poinformował, że w części miasta na lewym brzegu Dniepru udało się przywrócić wodę w kranach, ale wiele osób pozostaje bez dostępu do niej. Kliczko w komunikacie uściślił, że 40 proc. odbiorców nie ma wody i trwają prace nad wznowieniem dostaw do dzielnic na prawym brzegu rzeki. Zapewnił, że służby komunalne "pracują, by jak najszybciej ustabilizować działanie stacji wodociągowych". Przypomniał, że w godzinach porannych aż 80 proc. odbiorców w stolicy pozbawionych było wody. Wówczas też 350 tys. mieszkań zostało odłączonych od prądu.
Przyznał też, że odnosi wrażenie, iż jedynie w centrum Kijowa zapalone są latarnie uliczne. W innych miejscach, między winnymi tam, gdzie się znajduje - jak mówił - jest ciemno. Reporter TVN24 dodał, że władze obwodowe nie wykluczają ewakuacji, gdyby doszło do jeszcze większych problemów z energią elektryczną.
Źródło: TVN24, PAP