Brytyjczyk Paul Urey, schwytany w kwietniu przez prorosyjskich separatystów w Donbasie, zmarł w areszcie - poinformowała w piątek BBC. Mężczyzna został zatrzymany w kwietniu wraz z innym Brytyjczykiem - Dylanem Healym. Obaj pracowali dla brytyjskiej organizacji charytatywnej Presidium Network. Rzecznik brytyjskiego rządu oświadczył, że doniesienia o śmierci 45-latka są "alarmujące", a Ministerstwo Spraw Zagranicznych pilnie je sprawdza.
Jak podała BBC, z rodziną 45-letniego Paula Ureya skontaktowało się brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, co potwierdziła organizacja Presidium Network, która wspiera obecnie bliskich mężczyzny. Organizacja poinformowała, że "jego matka jest zrozpaczona i wciąż w szoku".
Zatrzymany w kwietniu, trafił do niewoli i zmarł w areszcie
Paul Urey został zatrzymany w samozwańczej Donieckiej Republice Ludowej w kwietniu i oskarżony o działalność najemniczą.
Trafił do niewoli wraz z innym Brytyjczykiem, Dylanem Healym, podczas próby przeprowadzenia humanitarnej akcji ratunkowej na terenach okupowanych przez Rosjan w pobliżu Zaporoża na południu Ukrainy. Obaj zostali pojmani na punkcie kontrolnym, gdy jechali samochodem, aby pomóc kobiecie i dwójce dzieci w ewakuacji.
Separatyści mówią o "chorobach i stresie"
Separatyści w Doniecku podali, że Urey zmarł w areszcie z powodu "chorób i stresu". Daria Morozowa - która pełni funkcję rzeczniczki praw obywatelskich w samozwańczej donieckiej republice - oznajmiła, że u "Brytyjczyka rozpoznano szereg chorób przewlekłych, w tym cukrzycę".
W oświadczeniu Morozowej podano, że Urey był "profesjonalnym wojskowym, zaangażowanym w rekrutację i szkolenie najemników dla formacji zbrojnych Ukrainy".
Separatyści dowodzili, że "mimo powagi domniemanego przestępstwa zapewniono mu odpowiednią opiekę medyczną".
Matka Ureya powiedziała wcześniej w rozmowie z telewizją Sky News, że jej syn nie dostał się do wojska, dlatego zaangażował się w działalność charytatywną.
Na początku maja w rosyjskiej telewizji wyemitowano krótkie nagranie rozmowy z Ureyem, ale jak wskazywała wówczas jego matka, nie zachowywał się on ani nie mówił w naturalny sposób, co sugeruje, że był zmuszony do mówienia. Później został oskarżony przez prorosyjskich separatystów - podobnie jak czterech innych schwytanych przez nich Brytyjczyków - o działalność najemniczą.
Brytyjskie MSZ: Rosja musi ponieść za to pełną odpowiedzialność
W piątek po południu rzecznik brytyjskiego rządu oświadczył, że doniesienia o śmierci brytyjskiego pracownika organizacji pomocowej są "alarmujące", a MSZ pilnie je sprawdza.
Później w piątek brytyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało ambasadora Rosji Andrieja Kielina, by wyrazić "głębokie zaniepokojenie" doniesieniami o śmierci na terenie samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Paula Ureya.
- Jestem zszokowana doniesieniami o śmierci brytyjskiego pracownika organizacji pomocowej Paula Ureya (...). Rosja musi ponieść za to pełną odpowiedzialność. Winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności - oświadczyła minister spraw zagranicznych Liz Truss.
Źródło: BBC, Ukraińska Prawda, PAP