Komisja Europejska potępiła w poniedziałek "nadmierne i nieproporcjonalne" użycie siły przez władze podczas niedzielnych wyborów do Konstytuanty w Wenezueli. Unia nie uzna tego "nielegalnego" głosowania - oświadczył szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani, który rozmawiał telefonicznie z liderem wenezuelskiej opozycji, Leopoldo Lopezem.
Niedzielne głosowanie przeprowadzono po miesiącach protestów w Caracas i innych miastach przeciwko rządowi i jego planom znowelizowania konstytucji, co według opozycji ma rozszerzyć zakres władzy prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro i pomóc mu utrzymać się na stanowisku. Kadencja Maduro upływa w styczniu 2019 roku. - Dajemy pełne wsparcie dla Zgromadzenia Narodowego (parlamentu) Wenezueli. Nie uznamy tych nieuczciwych wyborów - oświadczył Tajani w poniedziałek. Jak podkreślił, to smutny dzień dla demokracji w Wenezueli, bo w kraju tym złamano międzynarodowe traktaty, a także jego własną konstytucję. Przewodniczący PE ocenił, że obecny reżim "kurczowo trzyma się władzy", podczas gdy wolą Wenezuelczyków jest jego zmiana. - Konieczne jest przeprowadzenie wyborów teraz - zaznaczył Tajani. Zapowiedział przy tym, że będzie się konsultował z przedstawicielami grup politycznych w PE w sprawie wysłania delegacji europosłów do Wenezueli.
Sprzeczne informacje o liczbie wyborców
Według Krajowej Rady Wyborczej (CNE) w niedzielnych wyborach do Zgromadzenia Konstytucyjnego wzięło udział ponad osiem milionów spośród prawie 19,5 miliona uprawnionych do głosowania obywateli. Opozycja twierdzi, że głosy oddało tylko ponad dwa miliony ludzi, czyli 12 proc. uprawnionych.
Jeden z poważanych niezależnych analityków wenezuelskich oszacował, że głosowało ponad trzy i pół miliona osób. Opozycja zbojkotowała wybory, w których wszystkich pięć i pół kandydatów na 545 miejsc w Konstytuancie wysunęły organizacje prorządowe. Podczas starć z siłami bezpieczeństwa w niedzielę zginęło co najmniej 10 osób, a setki zostały ranne. - To nie jest rozwiązanie poważnych problemów, konfrontacji politycznej i kryzysu humanitarnego, który niszczy kraj - podkreślił Tajani. W osobnym oświadczeniu, które odczytała na konferencji prasowej rzeczniczka Komisji Europejskiej Mina Andreewa, potępiono "nadmierne i nieproporcjonalne wykorzystanie siły" przez wenezuelskie służby. - Na rządzie Wenezueli spoczywa odpowiedzialność za zapewnienie poszanowania praworządności i fundamentalnych praw, takich jak wolność słowa i prawo do pokojowych demonstracji - przypomniała KE. W oświadczeniu zwrócono uwagę, że Wenezuela ma demokratycznie wybrane instytucje, których rolą jest współpraca w celu wynegocjowania rozwiązania dla obecnego kryzysu. - Konstytuanta wybrana w wątpliwych i często gwałtownych okolicznościach nie może być częścią rozwiązania. Pogłębia to podziały i będzie delegitymizować demokratycznie wybrane instytucje w Wenezueli - zaznaczyła KE.
Międzynarodowa krytyka i groźba USA
Komisja przypomniała też, że prezydent i rząd Wenezueli ponoszą szczególną odpowiedzialność w kwestii przywrócenia zaufania utraconego przez władze przez próbę utworzenia równoległych instytucji. Rzeczniczka KE zapowiedziała, że szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini będzie konsultowała się z państwami członkowskimi, aby wspólnie zabrały głos w tej sprawie. Członkowie Konstytuanty, której kadencja nie została określona ustawą, będą mieli praktycznie nieograniczony czas na dokonanie zmian w prawodawstwie wenezuelskim, w tym dotyczących wyborów nowego parlamentu. Obecny, w którym ogromną większość ma opozycja, został praktycznie pozbawiony przez rząd swych prerogatyw i sterroryzowany przez bojówkarzy. Poza UE również Kolumbia, Meksyk, USA, Hiszpania ogłosiły, że nie uznają wyniku kontrowersyjnych wyborów. Waszyngton zagroził wprowadzeniem kolejnych sankcji przeciwko władzom w Caracas.
Autor: arw/adso / Źródło: PAP