Ta bulwersująca historia została nagłośniona w mediach społecznościowych serwisu Stop Cham. Jak opisano, sprawa dotyczy rodziców pięciolatki, która cierpi na nieuleczalną chorobę genetyczną i neurologiczną - zespół Retta.
Przecięte wentyle i "pozdrowienia" na karoserii
"Jej rodzice otrzymali kartę parkingową, która uprawnia ich do korzystania z miejsc parkingowych dla osób z niepełnosprawnościami, z czego korzystają pod swoim blokiem na ul. Paca w Warszawie. Niestety, często zdarza się, że koperty na ul. Paca są zajmowane przez osoby nieuprawnione, przez co rodzice nie są w stanie zaparkować autem przywożąc ciężko chorą Deborę" - czytamy na profilu Stop Cham. W takich sytuacjach rodzice dziecka reagują. To nie spodobało się sąsiadowi, z którym mieli już nieprzyjemną "wymianę zdań". W efekcie w niedzielę, 15 czerwca, kiedy wracali do domu, zauważyli, że ich auto prawidłowo zaparkowane na miejscu dla osób z niepełnosprawnościami zostało zniszczone. Miało obcięte wentyle we wszystkich oponach. Na karoserii ktoś napisał mazakiem: "od kochających sąsiadów dla troskliwego strażnika".
"Nie chcemy toczyć wojny z sąsiadami"
Miejsc dla osób z niepełnosprawnościami jest w okolicy kilka. To przy skrzyżowaniu Paca z Siennicką jest dość często z konieczności wybierane przez rodziców pięcioletniej dziewczynki.
- W niedzielę, 15 czerwca, wracaliśmy z mężem do domu po mszy świętej. Wtedy zauważyliśmy, że nasz samochód stoi na czterech kapciach. Byliśmy w szoku. Zaczęliśmy się przyglądać. Opony nie zostały przecięte, tylko zostały odcięte wentyle. Powietrze zeszło z kół całkowicie - opisała w rozmowie z tvnwarszawa.pl Bogusia Dzedzej, matka pięciolatki z niepełnosprawnością. Na samochodzie była też wiadomość. - Napis dał się zetrzeć, na szczęście nie uszkodził karoserii - dodała.
Jak opowiedziała, przykrych doświadczeń było w przeszłości więcej. - Zdarzały się sytuacje, że ktoś naruszał miejsce dla niepełnosprawnych. Z reguły takim osobom się wydaje, że jak wjadą nawet na kawałek takiego miejsca to nic się nie stało. Mimo wszystko nam jest wtedy ciężko na nie wjechać i manewrować, nie mówiąc o wyjęciu dziecka z samochodu - zaznaczyła Bogusia.
Kobieta wraz z mężem, jak mówi, "pół żartem, pół serio", zwracała takim osobom uwagę. Wtedy za wycieraczką niepoprawnie zaparkowanego samochodu lądowała karteczka z żółwikiem, naśladująca kolorowankę dla dzieci. - Na niej właściciel auta mógł poćwiczyć niewyjeżdżanie za linie - wyjaśniła.
Kiedy w styczniu rodzice pięciolatki chcieli nieprzepisowo zaparkowanemu autu włożyć za wycieraczkę taką karteczkę, to z pobliskiego bloku wyszedł sąsiad. - Wyleciał na nas z wrzaskiem i pięściami, kiedy wyjmowaliśmy dzieci z samochodu. Niepełnosprawną córeczkę sadzaliśmy na wózek, druga mała córka stała obok. Mężczyzna kierował groźby pod adresem mojego męża, gdyby nie dzieci to chyba by go chciał pobić - opisała kobieta. Jak dodała, z mężczyzną nie było przestrzeni na rozmowę. - Nie dało mu się wyjaśnić, że my nikogo nie chcieliśmy zgłaszać, tylko zwrócić uwagę - zaznaczyła.
- Na tej ulicy ludzie stają na środku skrzyżowania, zdarza się, że najeżdżają na kopertę. Uważają, że mają do tego prawo, a osoba która to zgłasza, jest bezczelnym kapusiem. To co nas boli, to element społecznej znieczulicy, to jest znak braku wyobraźni, chęci współpracy i empatii. My nie chcemy toczyć wojny z sąsiadami, chodzi nam tylko o to, żeby szanować przestrzeń, która jest dla niepełnosprawnych przeznaczona - podkreśliła matka dziewczynki z niepełnosprawnością.
Policja ustala sprawców
Sprawa dewastacji została zgłoszona na policję. Jak informuje podinspektor Joanna Węgrzyniak z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII, zawiadomienie wpłynęło w niedzielę późnym wieczorem.
- Przyjęliśmy zawiadomienie o uszkodzeniu pojazdu. Mamy tutaj do czynienia z wykroczeniem. Sprawa trafiła do wydziału wykroczeń i postępowań administracyjnych - powiedziała podinspektor Węgrzyniak.
- Będziemy wykonywali wszystkie czynności, ustalali ewentualnych świadków, pogłębiali wiedzę również z samym zgłaszającym, zabezpieczymy wszelkie materiały, które mogłyby przybliżyć nas do ustalenia sprawców - podkreśliła policjantka.
Autorka/Autor: dg, mg
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvnwarszawa.pl