Władze Turcji wpuściły w piątek na terytorium kraju setki Kurdów uciekających z północno-wschodniej Syrii przed dżihadystami z Państwa Islamskiego (IS). Granicę przekroczyły głównie kobiety, dzieci i osoby starsze - poinformowała telewizja CNN-Turk.
Wcześniej agencja Reutera podała, że w piątek do południa przy granicy z Turcją zebrała się grupa około 1000 syryjskich Kurdów, którzy uciekli z terenów zaatakowanych w ostatnich dniach przez dżihadystów. Byli to głównie mieszkańcy 21 wiosek zajętych przez islamistów oraz z trzeciego co do wielkości kurdyjskiego miasta w Syrii Ajn al-Arab, atakowanego w czwartek przez IS.
Starcia z policją
Zanim tureckie władze zdecydowały się na otwarcie granicy we wsi Dikmetas doszło do starć lokalnej ludności kurdyjskiej z policją. Około 100 tureckich Kurdów chciało pomaszerować w stronę przejścia granicznego manifestując poparcie dla koczujących na granicy rodaków i domagając się wpuszczenia ich do Turcji.
Jeszcze w czwartek na przejściu granicznym miała koczować grupa około 3 tys. uciekinierów, których nie chcieli wpuścić tureccy żołnierze. W związku z niską temperaturą powietrza większość Kurdów wróciła w nocy z czwartku na piątek do swoich wiosek.
Świetnie uzbrojeni dżihadyści z IS, dysponujący artylerią, moździerzami, a nawet czołgami T-72, błyskawicznie opanowali w trakcie najnowszej ofensywy 21 bronionych przez Kurdów miejscowości leżących na zachód i na wschód od Ajn al-Arab (kurdyjska nazwa Kobane) - podało w ogłoszonym w czwartek komunikacie Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.
Walki o decydującym znaczeniu
Partia Pracujących Kurdystanu (PKK) wezwała w czwartek młodzież kurdyjską, aby podążała na odsiecz atakowanemu Ajn al-Arab i wzięła udział w "historycznym akcie jego obrony". W lipcu przybywający z Turcji kurdyjscy bojownicy zdołali powstrzymać ofensywę Państwa Islamskiego, ale obecne walki mają - według dowództwa obrony miasta - decydujące znaczenie.