W Parlamencie Europejskim w środę doszło do debaty o prawach kobiet w Polsce. Impulsem do niej było skierowanie do dalszych prac w Sejmie obywatelskiego projektu ustawy całkowicie zakazującej aborcji. Gdy dyskusja w europarlamencie startowała, było już wiadomo, że komisja polskiego Sejmu opowiedziała się za odrzuceniem tego projektu. - Wygraliśmy pierwszą bitwę - skomentował szef frakcji Socjalistów i Demokratów w PE Gianni Pittella.
- Poszanowanie praw kobiet i równość płci to jeden z podstawowych elementów integracji europejskiej, jednakże UE nie ma żadnych kompetencji, jeśli chodzi o politykę dotyczącą aborcji, i nie może interweniować w tego typu sprawach - podkreśliła na rozpoczęcie debaty unijna komisarz ds. sprawiedliwości i równouprawnienia płci Vera Jourova.
- Chcę wyrazić nadzieję, że Polska nie zahamuje postępu w kwestii równości płci, a wręcz przeciwnie, zdoła jeszcze dalej posunąć do przodu to, czego dokonała w przeszłości - powiedziała Jourova.
Wśród ważnych osiągnięć wymieniła m.in. przedłużenie urlopu macierzyńskiego czy starania o zwiększenie udziału kobiet w życiu politycznym.
Unijna komisarz wskazała jednocześnie, że te działania nie przyniosły jeszcze oczekiwanych efektów, szczególnie jeśli chodzi o sytuację kobiet na rynku pracy
"Kobiety nie są towarem"
Dyskusji przyszło posłuchać kilkadziesiąt ubranych na czarno polskich aktywistek, które organizowały protesty przeciwko zaostrzenia prawa aborcyjnego w Polsce. Niektóre z nich krzyczały: "Wspierajcie polskie kobiety".
Protestowały również działaczki kobiecego ruchu Femen, które pojawiły się na debacie bez koszulek.
- Dziesiątki tysięcy Polek wyszły w poniedziałek z transparentami na ulice. Silne, solidarne, nieprzejednane. Ten czarny marsz poruszył świat, poruszył też PE - podkreślała europosłanka PO Barbara Kudrycka.
Jak zaznaczyła, protest Polek był wołaniem o godność, wolność i prawo wyboru oraz życie w europejskim nowoczesnym kraju.
- Zwracam się do rządzących w Polsce: macie serca z kamienia. Kobiety nie są towarem do spłaty waszych wyborczych zobowiązań. Nie macie prawa zmuszać kobiet do podjęcia decyzji innej niż sama czuje, że rozstrzygnie to we własnym sumieniu, szczególnie gdy ciąża zagraża jej życiu lub jest spowodowana gwałtem - mówiła.
"Prawdy nie zakrzyczycie"
- Państwo chcecie dyskutować o ustawie, której nie ma, i wypowiadać się w kwestiach, w których PE nie ma uprawnienia - ripostowała europosłanka PiS Jadwiga Wiśniewska.
Jej zdaniem debata PE na temat sytuacji kobiet w Polsce jest szukaniem tematów zastępczych. Pytała, dlaczego europarlament nie dyskutował o sytuacji kobiet w Niemczech po wydarzeniach z nocy sylwestrowej, kiedy to doszło do napaści w Kolonii i innych miastach. O to samo pytał później również Ryszard Czarnecki, europoseł PiS.
Wiśniewska przekonywała, że "w Polsce mamy najmniejszą różnicę między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn, jeśli chodzi o średnie wynagrodzenie". Dodała, że liczba aktów przemocy wobec kobiet w Polsce, w tym gwałtów, jest jedna z najniższych w Europie.
- Wczoraj premier Beata Szydło po raz kolejny potwierdziła - może ta oszalała polska opozycja wreszcie usłyszy, odetka sobie uszy - że polski rząd nie prowadzi prac nad zmianą prawa w tym zakresie. Zdaje się, że oburza państwa to, że polscy obywatele wnieśli projekt w kwestii ochrony życia. Czy parlament unijny chciałby odebrać prawo obywatelom do obywatelskiej inicjatywy? Prawdy nie zakrzyczycie - dodała Wiśniewska.
"Wygraliśmy"
- Wygraliśmy pierwszą bitwę - mówił szef frakcji Socjalistów i Demokratów w PE Gianni Pittella w reakcji na decyzję sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka, która opowiedziała się w środę za odrzuceniem obywatelskiego projektu komitetu Stop aborcji. Podkreślał, że nie jest to ostateczne zwycięstwo.
Oświadczył, że zarówno on, jak i polska delegacja w jego grupie cieszy się z decyzji polskich posłów. Jak podkreślił, udowadnia to, że solidarność może przynieść owoce.
- Nasza grupa od zawsze walczyła o prawa kobiet. O poszanowanie podstawowych praw w UE. Prawa kobiet to odpowiedzialność, która spoczywa na barkach całej ludzkości. Nie możemy zgodzić się na żadne pogwałcanie tych zasad - powiedział włoski eurodeputowany.
"Zamach na demokrację"
- Zamach na prawa kobiet to zawsze jest zamach na demokrację liberalną i otwarte społeczeństwo - powiedziała austriacka europosłanka Angelika Mlinar z frakcji liberałów.
- Poszanowanie praw kobiet jest częścią demokracji i otwartego społeczeństwa. Kiedy już się zacznie atak na te prawa, to zagrożone są zasady społeczne, zgodnie z którymi żyjemy i z których jesteśmy dumni - przestrzegła. Dodała, że "ciało kobiet zawsze było tematem walki politycznej".
Szwedzka europoseł Malin Bjoerk z frakcji Zjednoczonej Lewicy Europejskiej oceniła, że obywatelski projekt zaostrzenia przepisów aborcyjnych w Polsce to "zamach na prawa kobiet, prawo do integralności cielesnej". - Niewiele rzeczy jest ważniejszych niż samodecydowanie o własnym ciele - dodała.
Powiedziała też, że polskie kobiety, przeciwne projektowi, nie są same.
"Nie można powiedzieć, że rząd nie jest odpowiedzialny"
Solidarność z polskimi kobietami protestującymi przeciwko zaostrzaniu ustawy o aborcji wyraziła też niemiecka Zielona Terry Reintke, która na debatę włożyła koszulkę z napisem "Ratujmy kobiety".
Odczytała również postulaty polskich aktywistek. - Dziękuję polskim kobietom za ich walkę - powiedziała. - Staniemy z nimi ramię w ramię. Ich walka jest naszą walką, a ich prawa są naszymi prawami - dodała.
Odpowiadając na argument Beaty Gosiewskiej (PiS), która wskazała, że to obywatele, a nie rząd złożyli projekt zaostrzenia ustawy o aborcji, Reintke podkreśliła, że to ten projekt został skierowany do prac w komisji sejmowej głosami PiS. - Nie można powiedzieć, że nie biorą oni za to odpowiedzialności. Można było przeprowadzić debatę obejmującą także projekt liberalizacji prawa, ale tego nie zrobiono - wskazała niemiecka europosłanka.
"Projekt przeciwko godności ludzkiej"
Na zakończenie debaty głos zabrała ponownie Jourova. Zaznaczyła, że chce wypowiedzieć się jako kobieta. - Jako ktoś, kto ma polskich przodków, kto mówi po polsku i rozumie wrażliwość Polaków w wielu sprawach, wiem, że chcą decydować sami o ważnych dotyczących ich sprawach. Pamiętamy, że mieliśmy reżimy, które nie uznawały godności jednostki - mówiła.
- Ale to, czego nie mogę zrozumieć, to ten projekt ustawy (w sprawie zakazu aborcji - red) i mam nadzieję, że nie zostanie on przyjęty - dodała. - To projekt przeciwko ludziom, godności ludzkiej i wolności kobiet do decydowania o swoim ciele i życiu - podkreśliła Jourova.
Powtórzyła, że UE nie ma kompetencji dotyczących zdrowia reprodukcyjnego w krajach członkowskich. - Jestem w trudnej sytuacji, bo jednocześnie wolność jednostki jest dla mnie bardzo ważna - powiedziała.
- Wielu mówców podkreślało w trakcie debaty, że w ogóle nie powinniśmy jej prowadzić, bo to niezgodne z zasadą subsydiarności. Ale ja uważam, że możemy o tym dyskutować. Ważne, by każdy z nas mógł mówić o tym, bo to bardzo ważny i intymny problem - dodała.
Unijna komisarz, tak jak większość europosłanek obecnych na sali plenarnej w trakcie debaty PE, ubrana była na czarno. Czerń to kolor protestu kobiet przeciwko zaostrzaniu polskich przepisów o aborcji.
Debata w europarlamencie
Inicjatywa debaty europarlamentu to pokłosie decyzji Sejmu, który zdecydował, że będzie pracował nad projektem komitetu "Stop aborcji" przewidującym niemal całkowity zakaz przerywania ciąży. Posłowie odrzucili natomiast projekt liberalizujący przepisy aborcyjne przygotowany przez komitet "Ratujmy kobiety".
Decyzję w sprawie debaty skrytykowało PiS. Wypowiadająca się początkowo przeciw przeprowadzaniu w PE debaty o prawach kobiet w Polsce Platforma Obywatelska potem zmieniła zdanie w tej kwestii. Na kilka godzin przed dyskusją w Strasburgu jej deputowani oświadczyli, że Strasburg to najlepsze miejsce do debaty na ten temat.
Dwa projekty
23 września Sejm skierował do dalszych prac w komisji projekt komitetu Stop aborcji, przewidujący bezwzględny zakaz aborcji. Posłowie odrzucili natomiast projekt liberalizujący przepisy aborcyjne przygotowany przez komitet "Ratujmy kobiety".
W środę sejmowa komisja sprawiedliwości i praw człowieka - na wniosek posła PiS Witolda Czarneckiego - opowiedziała się za odrzuceniem w pierwszym czytaniu projektu Stop Aborcji. Wcześniej tego samego dnia biskupi polscy podkreślili, że sprzeciwiają się karaniu kobiet, które poddają się aborcji.
Parlament Europejski w przeszłości zajmował się już tematyką prawa aborcyjnego w krajach członkowskich, m.in. w odniesieniu do Hiszpanii oraz Irlandii.
Autor: jaz//rzw / Źródło: PAP, TVN24