Co najmniej 60 ciał znaleźli działacze na rzecz praw człowieka w masowym grobie odkrytym w stanie Veracruz na wschodzie Meksyku - poinformowała grupa aktywistów Colectivo Solecito w rozmowie z agencją dpa. W całym Meksyku za zaginione uznaje się ponad 26 tysięcy osób.
Co najmniej 60 ofiar, zakopanych łącznie w 38 dołach, działacze Colectivo odkryli w miejscowości Colinas de Santa Fe w Veracruz. Poszukiwanie ciał miało rozpocząć się już w ubiegłym tygodniu, ale początkowo prokuratura krajowa nie przyznała aktywistom prawa do prowadzenia prac. Później jednak do poszukiwań włączyli się eksperci policji federalnej. Zdaniem Colectivo w regionie może znajdować się nawet 100 ukrytych masowych grobów.
- Znajdujemy do 20 ciał dziennie - powiedziała agencji dpa rzeczniczka grupy, Lucia de los Angeles.
Tysiące zaginionych osób
Jej syn Guillermo został uprowadzony w 2013 roku w wieku 29 lat. Od tego czasu nie wie nic o jego losie, nigdy nie otrzymała choćby listu z żądaniem okupu. Dochodzenie prowadzone przez miejscową prokuraturę, które mimo upływu czasu nie przynosi efektów, nazywa "czystą biurokracją".
Ponad 26 tysięcy osób uważa się w Meksyku za zaginione. Dokładnych danych nie mają nawet instytucje państwowe. Państwowy rejestr osób zaginionych w ubiegłym roku doliczył się 26 798 zaginionych, dwa lata wcześniej - 22 322.
"Tempo znikania ludzi w Meksyku osiągnęło krytyczny poziom" - alarmowała niedawno w swoim raporcie Międzyamerykańska Komisja Praw Człowieka (CIDH). Szczególnie często dochodzi do zaginięć migrantów z krajów Ameryki Środkowej podczas podróży przez Meksyk, gdzie stanowią łatwy łup dla karteli narkotykowych.
Codziennie nowe ciała
Masowe groby są w Meksyku odkrywane niemal codziennie. Gdy w 2014 roku głośny stał się przypadek zaginięcia 43 studentów i ruszyły poszukiwania ich ciał, służby co i rusz natykały się na pogrzebane w ziemi anonimowe ciała. Ponieważ jednak nie tych ciał szukano, odkrywane doły były po prostu z powrotem zasypywane.
Członkowie Colectivo Solecito od sześciu lat poszukują swych zaginionych bliskich. Jak podkreślają, winę za niewyjaśnione zaginięcia ponoszą organizacje przestępcze, ale też rządowe siły bezpieczeństwa. - Wojna z kartelami narkotykowymi spowodowała wybuch przemocy w Veracruz, a to dało zielone światło policjantom i żołnierzom do używania broni - zauważyła de los Angeles.
- W Colinas de Santa Fe regularnie pojawiali się ludzie, którzy zabierali inne osoby na miejscowe wzgórza, ale wracali sami - mówią mieszkańcy gazecie "La Jornada". Obszar ten znajduje się pod obserwacją tzw. sokołów (hiszp. halcones), czyli informatorów na usługach karteli.
Wojna karteli
Veracruz, gdzie o dominację walczą liczne syndykaty przestępcze, uchodzi za jeden z najbardziej niebezpiecznych stanów Meksyku. W styczniu br. policjanci uprowadzili, a następnie zabili pięciu młodych ludzi. Później okazało się, że funkcjonariusze byli opłacani przez kartel narkotykowy Jalisco Nueva Generacion.
Prowadzona w Meksyku wojna z kartelami narkotykowymi doprowadziła do fali bezprecedensowej przemocy w najnowszej historii kraju. Od 2006 roku zginęło w jej wyniku ponad 150 tys. ludzi.
Autor: mm//gak / Źródło: PAP