Cztery osoby - w tym dziecko - zginęły, gdy prywatny śmigłowiec uderzył w maszt radiowo-telekomunikacyjny w Teksasie. Doszło do eksplozji, a konstrukcja runęła na ziemię. Służby zapowiadają "szeroko zakrojone śledztwo" w sprawie katastrofy.
Policja z Houston w Teksasie poinformowała, że do zdarzenia doszło w niedzielę kilka minut przed godz. 20:00. Prywatny śmigłowiec Robinson R44 uderzył w maszt radiowy znajdujący się na terenie zabudowanym przy skrzyżowaniu ulic Engelke Street i N. Ennis Street. Po uderzeniu wybuchł duży pożar, który został ugaszony przez straż pożarną ok. półtorej godziny później.
Katastrofa w Teksasie. Zginęły cztery osoby
Policja przekazała, że w wypadku zginęły cztery osoby znajdujące się na pokładzie maszyny, w tym dziecko. Nieznana jest jednak tożsamość ani wiek ofiar. Jak dodano, oprócz nich nie ucierpiał nikt z okolicznych mieszkańców. Oprócz samego masztu, nie został uszkodzony żaden z elementów pobliskiej infrastruktury.
Moment katastrofy uchwyciła kamera monitoringu na pobliskim podwórku. Na nagraniu widać, jak śmigłowiec zbliża się do masztu, uderza w niego, po czym dochodzi do dużej eksplozji. Z kolei na zdjęciach udostępnionych przez straż pożarną widać zniszczoną stalową konstrukcję, leżącą na polu tuż za domami.
Burmistrz miasta John Whitmire przekazał, że prawdopodobnie śmigłowiec wystartował z lotniska Ellington położonego około 27 km od miejsca tragedii. Nie jest jednak jasne dokąd zmierzał. Whitmire dodał, że w wyniku zdarzenia niektóre budynki straciły dostęp do energii elektrycznej. Podkreślił, że miasto miało "szczęście", że eksplozja nie była poważniejsza ponieważ w okolicy znajduje się zbiornik z butanem.
W związku ze zdarzeniem zostanie wszczęte śledztwo. - Będzie to szeroko zakrojone śledztwo ze względu na skalę wypadku - powiedział komendant policji Noe Diaz. Zaapelował też do mieszkańców, by nie dotykali szczątek śmigłowca, jeśli na takie natrafią.
Źródło: ABC News, CNN, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: X/Houston Fire Dept