Dwóch niemieckich żołnierzy i pięcioro przypadkowych dzieci zginęło w eksplozji samochodu-pułapki w Kunduzie na północy Afganistanu.
Dzieci bawiły się w pobliżu drogi, gdy obok przejeżdżał niemiecki konwój. W tym momencie zamachowcy zdetonowali ładunek - oprócz ofiar śmiertelnych, dwóch żołnierzy zostało również rannych.
Rzecznik misji Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) poinformował jedynie, że wśród żołnierzy "są ofiary". Odmówił jednak podania ich narodowości. O tym, że są nimi Niemcy poinformowały lokalne afgańskie władze.
Także niemieckie media nie mają wątpliwości, że ofiarami są żołnierze Bundeswehry.
Przed paroma dniami niemiecki Bundestag przedłużył o 14 miesięcy mandat niemieckich sił w Afganistanie i zwiększył pułap kontyngentu z 3500 do 4500 żołnierzy. Bundeswehra stacjonuje na, względnie bezpiecznej, północy Afganistanu, a jej głównym celem jest pomoc w cywilnej odbudowie kraju.
Talibowie przegrywają w otwartej walce
Jednocześnie z informacją o zamachu na Niemców z Afganistanu przyszły informacje o dużych stratach talibów. W ciągu dwóch dni w prowincji Helmand, na południu Afganistanu, zginęło 34 rebeliantów - poinformował w poniedziałek rzecznik gubernatora prowincji.
Wcześniej wojska NATO oświadczyły, że w starciach pod Kabulem zginęło co najmniej 20 talibów.
Źródło: Reuters, PAP, thenewstribune.com, iht.com