FBI wyznaczyło 100 tysięcy dolarów nagrody za pomoc w ujęciu osoby, która dzień przed szturmem na Kapitol podłożyła w jego okolicy ładunki wybuchowe. Bomby nie eksplodowały, wciąż nie wiadomo dlaczego.
Federalne Biuro śledcze opublikowało nagrania i zdjęcia mogące pomóc w ujęciu sprawcy. Osoba widoczna na nagraniu podłożyła w bliskiej okolicy Kapitolu dwie bomby rurowe w noc poprzedzającą zamieszki w Waszyngtonie.
Sprawca może być niebezpieczny
Cały czas nie wiadomo, dlaczego bomby nie eksplodowały. Być może sprawca źle nastawił podłączone do nich zegary. To ma wyjaśnić toczące się śledztwo.
Ładunki wybuchowe zostały wykryte i zneutralizowane, zanim doszło do szturmu na Kapitol. Śledczy podejrzewają, że sprawca chciał zdetonować bomby, by odwrócić uwagę służb od ludzi szturmujących siedzibę Kongresu Stanów Zjednoczonych 6 stycznia.
FBI ma nadzieję, że upublicznione nagrania i zdjęcia doprowadzą do ujęcia sprawcy, który cały czas przebywa na wolności i może być niebezpieczny. Za pomoc w ujęciu podejrzanego wyznaczono 100 tysięcy dolarów nagrody.
Szturm na Kapitol
W ataku zwolenników byłego prezydenta USA Donalda Trumpa na Kapitol 6 stycznia zginęło pięć osób, w tym policjant. W pobliżu siedziby Kongresu znaleziono domowej konstrukcji bomby i inne materiały wybuchowe.
Amerykańska administracja poinformowała 27 stycznia, że ponad 150 osób zostało dotychczas oskarżonych o udział w aktach przemocy. Prokurator federalny Michael Sherwin na konferencji prasowej poinformował, że 50 osób jest sądzonych przez sądy w Waszyngtonie. Według Sherwina liczba osób postawionych w stan oskarżenia może jeszcze wzrosnąć, bowiem śledczy zebrali informacje o około 400 osobach, które brały udział w zamieszkach na Kapitolu.
Sherwin wyjaśnił, że początkowo sądy stawiały oskarżonym dość proste zarzuty, takie jak "nieuprawnione wtargnięcie" lub "nielegalne posiadanie broni". Jednak są też akta, w których obecnie znajdują się surowsze zarzuty, w tym przemoc wobec funkcjonariuszy policji, a niektórym oskarżonym grozi kara nawet do 20 lat więzienia.
Źródło: CNN, TVN24, PAP