Krytyczna sytuacja panuje w słowackich szpitalach, z których w ramach protestu przeciw zbyt niskim zarobkom zwolniła się część personelu lekarskiego. W całym kraju brakuje kilkuset lekarzy.
Odporność ludzi na sytuacje kryzysowe jest różna i obecny stan może doprowadzić nawet do masowej paniki i innych skrajnych reakcji psycholog Mirina Hochelova
Chaos w szpitalach
Kryzys najbardziej dotknął szpital uniwersytecki w Bratysławie, największą placówkę medyczną na Słowacji. Według mediów panował tam chaos - oddziały były pozbawione lekarzy, odwoływano operacje.
Jeszcze w środę dyrektor tego szpitala apelował do swych pracowników o wyrozumiałość i odpowiedzialność wobec pacjentów. Doktorzy zignorowali jego wezwanie i w czwartek około 350 medyków nie przyszło do pracy. Na oddziale dziecięcym nie było ani jednego chirurga.
Trudna sytuacja panuje także w innych miastach, m.in. w Preszowie, Trnawie i Żylinie, choć tam nie brakuje tak wielu lekarzy jak w stolicy.
Kilkadziesiąt godzin na dyżurze
Natomiast doktorzy nieuczestniczący w proteście dyżurują już od kilkudziesięciu godzin i skarżą się na przemęczenie. Z tego powodu operowani są jedynie pacjenci w najcięższym stanie.
Dodatkowym problemem są zapisy prawne dotyczące stanu wyjątkowego. W rejonach, gdzie on obowiązuje, dyrekcje szpitali zastanawiają się nad kosztami jego wprowadzenia i pytają, kto za to zapłaci.
Słowackie szpitale wspiera zagranica. Czeski rząd skierował do pracy na Słowację 30 lekarzy wojskowych, głównie chirurgów, anestezjologów i traumatologów. Również Węgry wysłały już swoich specjalistów. Węgrzy, Austriacy i Polacy zaoferowali ponadto pomoc słowackim pacjentom w rejonach przygranicznych.
Brakuje setek lekarzy
Władze w Bratysławie zauważają jednak, że to wsparcie nie wystarczy, gdy w całym kraju brakuje setek lekarzy.
Słowacy są coraz bardziej zaniepokojeni sytuacją w służbie zdrowia, pojawiają się coraz większe napięcia. Cytowana przez media psycholog Mirina Hochelova ostrzega, że odporność ludzi na sytuacje kryzysowe jest różna i obecny stan może doprowadzić nawet do masowej paniki i innych skrajnych reakcji.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24