Syryjska agencja prasowa Sana poinformowała o śmierci w zamachu bombowym muftiego Damaszku Adnana al-Afjuniego. Władze Syrii określiły atak jako akt terroru. Na razie nikt nie przyznał się do zamachu.
Do ataku doszło w mieście Kadisija, położonym kilka kilometrów na północny zachód od stolicy kraju Damaszku. Przydrożna bomba wybuchła przy samochodzie, którym jechał Afjuni. Najpierw informowano o tym, że mężczyzna jest ranny, ale szybko ogłoszono jego śmierć.
66-letni Afjuni był sunnickim muftim prowincji Damaszku, uważano go za osobę bliską prezydentowi Syrii Baszarowi el-Asadowi. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka mufti odegrał w ostatnich latach istotną rolę w rozmowach między rządem a rebeliantami dotyczących opuszczenia przedmieścia Damaszku - Darai.
Miejscowość była bastionem rebeliantów otoczonym przez siły rządowe, przez cztery lata toczyły się tam ciężkie walki. W ramach zawartego w 2016 r. porozumienia bojownicy opozycji i ludność cywilna zostali przewiezieni do położonej na północnym zachodzie prowincji Idlib, a Daraję zajęły wojska rządowe. Po przejęciu miasta Afjuni poprowadził modlitwę w tamtejszym meczecie, w której uczestniczył Asad. Prezydent Syrii mianował również muftiego szefem ośrodka badań nad islamem, które miało zajmować się edukacją religijną i zwalczaniem ekstremizmu.
Syryjski rząd określił atak jako akt terroru. Na razie do zamachu na Afjuniego nie przyznała się żadna grupa zbrojna. W kontrolowanym przez rząd Damaszku i jego okolicach rzadko dochodzi do aktów przemocy.
W Syrii od 2011 r. trwa konflikt zbrojny, który rozpoczął się od tłumienia buntu opozycji przeciwko władzy, przekształcając się w wyniszczającą wojnę domową, w którą zaangażowane są też inne państwa. Dzięki pomocy Rosji rząd w Damaszku odzyskał kontrolę nad ok. 70 proc. terytorium kraju.
W konflikcie zginęło blisko 400 tys. osób, a z ponad 20 mln mieszkańców Syrii połowa musiała opuścić swoje domy. Ponad 5 mln z nich uciekło za granicę, głównie do sąsiednich krajów - pisze AP.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock