Syria i Iran zagroziły w czwartek Izraelowi odwetem za atak lotniczy na terenie Syrii. Według źródeł izraelskich celem ataku był konwój samochodów z rakietami przeciwlotniczymi dla bojowników libańskiego Hezbollahu.
Syryjski ambasador w Libanie Ali Abdul-Karim Ali powiedział, że Damaszek może z zaskoczenia odpowiedzieć na atak. Dodał, że nie może przewidzieć, kiedy odwet nastąpi, gdyż jego przygotowanie należy do odpowiednich władz.
Irański minister spraw zagranicznych Ali Akbar Salehi potępił izraelski atak, nazywając go "brutalną napaścią", a jego zastępca Hosejn Amir Abdolahian ostrzegł - nie wdając się w szczegóły - że "atak reżimu syjonistycznego na peryferiach Damaszku będzie miał poważne konsekwencje dla Tel Awiwu".
Hezbollah solidarny z władzami Syrii
Dyplomaci i syryjscy rebelianci utrzymują, że w nocy z wtorku na środę Izrael dokonał ataku lotniczego na terytorium Syrii, a celem ataku był konwój samochodów z rakietami przeciwlotniczymi dla bojowników libańskiego Hezbollahu. Syria zaprzecza tym doniesieniom i twierdzi, że celem ataku był wojskowy ośrodek badawczy na północny zachód od Damaszku.
- Mamy sprzeczne informacje na ten temat. (...) Z jednej strony rząd polski uznaje prawo Izraela do obrony własnej, a z drugiej strony wszyscy wiemy, jak niestabilnym rejonem jest Syria i jak bardzo trzeba uważać z użyciem siły - powiedział dziennikarzom w Brukseli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Hezbollah, który wspiera syryjskiego prezydenta Baszara el-Asada w jego działaniach podczas konfliktu w Syrii, zapewnił o swej "solidarności z władzami Syrii, jej wojskiem i narodem".
Atak z powietrza
Rosja, która blokuje w ONZ wysiłki Zachodu podejmowane w celu wywarcia nacisku na władze Syrii, potępiła izraelski atak jako naruszenie prawa międzynarodowego.
Szczegóły na temat środowego nalotu są - jak pisze agencja Reutera - skąpe i częściowo sprzeczne. Syria utrzymuje, że izraelskie samoloty, lecące na niskiej wysokości, by uniknąć namierzenia radarem, nadleciały od strony Libanu i zaatakowały wojskowy ośrodek badawczy w miejscowości Dżamraja na północny zachód od Damaszku.
Tymczasem dyplomaci i rebelianci mówią, że samoloty zaatakowały jadący do Libanu konwój z bronią, przeznaczoną najpewniej dla sojusznika Asada - Hezbollahu. Rebelianci utrzymują, że to oni, a nie Izrael, zniszczyli wojskowy obiekt w miejscowości Dżamraja.
Zastrzegający sobie anonimowość przedstawiciele władz USA powiedzieli, że na zaatakowanych pojazdach znajdowały się również zaawansowane technicznie rosyjskie rakiety SA-17, które dałyby Hezbollahowi możliwość zestrzeliwania izraelskich odrzutowców, śmigłowców i samolotów bezzałogowych.
Autor: zś//kdj / Źródło: PAP