- Robert Makłowicz mówił w programie "Tak jest", dlaczego chodzi na wybory.
- Dziennikarz i krytyk kulinarny zachęcał młodych do głosowania.
- Więcej o wyborach w tvn24.pl.
Robert Makłowicz zaznaczył, że chodzi na wszystkie wybory, które go bezpośrednio dotyczą, ponieważ dotrzymuje obietnicy, którą sam sobie złożył jeszcze w PRL-u. - Obiecałem sobie, że jeśli kiedyś odzyskamy niepodległość, to będę chodził na wszystkie wybory. I słowa dotrzymuję. Chodzę naprawdę na wszystkie. Ostatnio byłem na wyborach uzupełniających do Rady Miasta Krakowa - powiedział.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
"Tak się wyśpimy, jak sobie pościelimy"
- Kiedy odzyskaliśmy niepodległość i sprawczość, zawarliśmy w moim rozumieniu, i nie sądzę, żeby się coś do dzisiaj zmieniło, pewnego rodzaju umowę społeczną, która polega na tym, że, zresztą jak w każdym demokratycznym państwie, to państwo będzie zmierzało w takim kierunku, jaki zostanie wybrany przez większość, która wybierając coś, będzie zarazem szanowała tę mniejszość, która tego nie wybrała - mówił.
Stwierdził, że "państwo, w którym żyjemy, to nie jest jakiś system mityczny, to nie jest spisek, tylko to jest po prostu umowa społeczna". - Godzimy się na to, żeby państwo mogło używać przemocy, bo oficjalnie tylko policja może używać przemocy. Godzimy się na to, że są więzienia. Wiemy, że nie wolno parkować na miejscach dla inwalidów. I wiemy również, że tak się wyśpimy, jak sobie pościelimy. Chodzimy więc na wybory, żeby to większość decydowała o tym, jak ten kraj wygląda - powiedział Makłowicz.
Dlaczego młodzi głosowali na Mentzena?
Komentował też to, że większość młodych wyborców, którzy lubią Makłowicza lub traktują go jak pewien symbol, zagłosowała w pierwszej turze na kandydata Konfederacji Sławomira Mentzena. - Nie wiem, jeśli chodzi o każdego wyborcę pana Mentzena, bo nie przeprowadzałem żadnych stosownych badań terenowych, ani też statystyk, ale nie będę specjalnie odkrywczy, jeśli powiem, że głosują z przeróżnych powodów. Są wśród wyborców pana Mentzena osoby o zupełnie różnej i często nieprzystającej do siebie wizji świata - stwierdził.
- To może być albo bunt, albo jakaś bardzo już przemyślana wizja tego, jak nasz kraj powinien wyglądać. To może być odruch serca, to może być w końcu bliskość pokoleniowa, bo jest to, zdaje się, najmłodszy z kandydatów, którzy o ten urząd się ubiegali - ocenił Makłowicz. Dodał, że ważne jest, aby do tych wyborców mówić w różny sposób, ponieważ są to różni ludzie.
Zachęcał też młodych, aby poszli zagłosować w drugiej turze. - My chodzimy na wybory, bo pamiętamy PRL, pamiętamy, czym było zniewolenie. Ludzie młodzi urodzili się w Unii Europejskiej, urodzili się z otwartymi granicami. Dla nich to jest normalność. Dla nas to jest coś nadzwyczajnego, więc nie można do tych ludzi mówić ex cathedra. Trzeba przyjąć tę sytuację - mówił.
Podkreślił, że "jeśli wedle nich ten wybór może sprawić teraz albo w przyszłości jakiś ambaras, to statystycznie oni będą dłużej się zmagać z tym ambarasem niż my", bo będą "dłużej żyli".
Autorka/Autor: Martyna Nowosielska-Krassowska
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24