Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej przygląda się prośbie Syrii, by pomóc w przekształceniu reaktora pod Damaszkiem z napędzanego wysoko wzbogaconym uranem na napędzany uranem nisko wzbogaconym.
Różnica między tymi typami uranu jest taka, że wysoko wzbogacony (HEU) łatwiej zastosować do budowy bomby atomowej niż ten nisko wzbogacony (LEU). W przypadku damasceńskiego reaktora i tak jest to strach nieco na wyrost, ponieważ ta chińska konstrukcja tzw. MSNR działa na ok. 1 kg HEU (wzbogacony do 90 proc.), czyli mniej niż potrzeba do budowy "pełnowartościowej" bomby.
Niemniej i taka ilość mogłaby zostać użyta do tzw. brudnej bomby, jeśliby wpadła w ręce niepowołane, w tym przypadku należy się domyślać, że chodzi o dżihadystów z Państwa Islamskiego czy innego ugrupowania walczącego z reżimem Baszara el-Asada.
- Dostaliśmy prośbę z Syrii na początku tego roku, by przekonwertować HEU w LEU i wywieźć HEU do kraju pochodzenia. Badamy tę prośbę - powiedział szef MAEA Yukiya Amano, nie wchodząc w szczegóły. Inspektorzy Agencji na razie jednak nie pojawią się na miejscu z racji niebezpieczeństwa takiej misji.
Izraelski nalot
Syryjski program atomowy jest swoją drogą bardzo ciekawym przypadkiem dla inspektorów, którzy od 2007 roku starają się ustalić, co stało się w Deir al-Zor. Według amerykańskiego wywiadu Izraelczycy zbombardowali wtedy budowany reaktor na pluton konstrukcji północnokoreańskiej. Syryjczycy zapewniają, że była to zwykła baza wojskowa. MAEA w 2011 r. stwierdziła jednak, że "bardzo prawdopodobne", iż była to jednak instalacja jądrowa.
Autor: mtom / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia