Ministrowie w kontrowersyjnej świątyni


Dwie członkinie rządu Japonii odwiedziły świątynię szintoistyczną Yasukuni w Tokio, upamiętniającą poległych w wojnach Japończyków. Wizyty są od lat źródłem napięć z Chinami i Koreą Płd., dla których jest ona symbolem japońskiego militaryzmu.

Wizytę w świątyni złożyła przewodnicząca Narodowej Komisji Bezpieczeństwa Publicznego oraz minister stanu ds. zarządzania w czasie klęsk żywiołowych Eriko Yamatani, a po niej przybyła tam minister ds. promocji kobiet Haruko Arimur. Te ultrakonserwatywne członkinie japońskiego gabinetu swój gest uzasadniały chęcią "złożenia hołdu tym, którzy walczyli i poświęcali się dla kraju". Yamatani i Arimur są pierwszymi członkiniami rządu, które w tym roku odwiedziły Yasukuni.

Prywatny charakter

Rzecznik rządu Yoshihide Suga podkreślił, że wizyty te miały charakter prywatny i zapewnił, że nie będą one miały wpływu na stosunki z Chinami. Łagodzenie napięcia między obu państwami miały symbolizować środowe rozmowy premiera Japonii Shinzo Abego z prezydentem Chin Xi Jinpingiem. Przywódcy przez ok. 30 minut rozmawiali w kuluarach szczytu krajów Azji i Afryki w stolicy Indonezji Dżakarcie. Według agencji prasowej Jiji Abe zaapelował do swych ministrów, by nie odwiedzali położonej w centrum Tokio świątyni Yasukuni. Ku oburzeniu Chin i Korei Południowej premier udał się do tej świątyni w grudniu 2013 roku, by uczcić pierwszą rocznicę swego powrotu do władzy. Przed nim na taki gest nie odważył się żaden szef rządu Japonii od 2006 roku. Jeszcze w środę ok. 100 deputowanych i senatorów odwiedziło Yasukuni z okazji festiwalu powitania wiosny. Ta pielgrzymka oraz przesłana przez Abego do świątyni dzień wcześniej rytualna ofiara zostały skrytykowane przez Chiny i Koreę Płd. Chociaż te wizyty kładą się cieniem na wysiłki mające na celu ocieplenie stosunków Japonii z sąsiadami, to nie powinny one wywołać większego kryzysu dyplomatycznego - twierdzą analitycy, cytowani przez agencję AFP.

Symbol militaryzmu

Szintoistyczna świątynia Yasukuni jest postrzegana przez krytyków w kraju i za granicą, zwłaszcza w Chinach i Korei Południowej, jako symbol japońskiego militaryzmu. Wśród blisko 2,5 mln żołnierzy i innych osób poległych w służbie Japonii, którym oddaje się tam cześć, są japońscy przywódcy z okresu drugiej wojny światowej, skazani na śmierć i straceni za zbrodnie wojenne. Wizyty japońskich polityków w Yasukuni traktowane są przez Pekin i Seul jako dowód na to, że władze w Tokio nie poczuwają się do odpowiedzialności za zbrodnie popełnione przez ich kraj w przeszłości.

Autor: mtom / Źródło: PAP