14 osób, w tym czterech policjantów, zginęło w strzelaninie w Meksyku. Do wymiany ognia doszło między policją i członkami kartelu narkotykowego w meksykańskiej osadzie Villa Union w stanie Coahuila niedaleko granicy z USA. Kilka dni temu amerykański prezydent Donald Trump zapowiedział, że zamierza wpisać meksykańskie gangi na listę organizacji terrorystycznych.
Według władz stanowych funkcjonariusze starli się z grupą uzbrojonych mężczyzn jadących półciężarówkami w Villa Union, osadzie odległej o ok. 65 km na południowy zachód od Piedras Negras, miasta położonego przy granicy z USA. Jak podaje agencja Reutera, pierwsze strzały padły około południa.
Gubernator stanu Coahuila Miguel Angel Riquelme przekazał, że konwój pełen uzbrojonych osobników przyjechał z sąsiedniego stanu Tamaulipas.
Oświadczył, że władze podjęły "zdecydowane działania", by unieszkodliwić napastników. Jak poinformował, w trakcie wymiany ognia, która trwała około godzinę, zginęło dziesięciu członków kartelu oraz czterech policjantów, a sześciu funkcjonariuszy zostało rannych.
Gubernator dodał, że skonfiskowano znaczą ilość broni.
Fala przemocy w Meksyku
W ostatnich dniach w Meksyku ponownie narasta fala przemocy po oświadczeniu prezydenta Andresa Manuela Obradora, iż nie zaakceptuje żadnej obcej interwencji w walce z zorganizowaną przestępczością.
Była to reakcja na wcześniejszą wypowiedź prezydenta USA Donalda Trumpa, iż członków karteli narkotykowych zamierza traktować jak terrorystów. Dało to asumpt przypuszczeniom, że USA przygotowują się do jednostronnej interwencji w Meksyku.
W przyszłym tygodniu do Meksyku ma udać się prokurator generalny USA William Barr w celu omówienia współpracy obu państw w dziedzinie bezpieczeństwa.
Lwia część przemycanych przez gangi narkotyków trafia do Stanów Zjednoczonych.
Autor: momo/tr / Źródło: PAP, Reuters