Były esesman może nie zostać osądzony. 95-latek niezdolny do uczestnictwa w procesie


95-letni były strażnik byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Stutthof, odpowiadający przed sądem w Muenster za współudział w zgładzeniu setek polskich i żydowskich więźniów, ze względów zdrowotnych nie jest zdolny do uczestniczenia w procesie - orzekli lekarze. Ostateczna decyzja co do tego, czy sprawa zostanie umorzona, zapadnie w marcu.

Sąd w Muenster (w Nadrenii Północnej-Westfalii) poinformował w poniedziałek o orzeczeniu lekarskim, dotyczącym stanu zdrowia oskarżonego.

Prawdopodobne umorzenie procesu strażnika ze Stutthofu

Proces rozpoczął się w listopadzie ubiegłego roku. Oskarżonego, byłego esesmana, wwieziono wtedy na salę sądową na wózku inwalidzkim.

W połowie grudnia proces zawieszono z powodu stanu zdrowia oskarżonego. Teraz - jak podaje Reuters - prawdopodobne jest umorzenie tej sprawy.

Prokuraturze, oskarżycielom posiłkowym (a jest ich siedemnastu, między innymi z Izraela i ze Stanów Zjednoczonych) oraz obronie sąd umożliwił zajęcie stanowiska wobec orzeczenia lekarskiego. Oczekuje się, że ostateczną decyzję w sprawie procesu podejmie się w połowie marca.

Oskarżony pełnił służbę w obozie koncentracyjnym KL Stutthof od czerwca 1942 r. do września 1944 r. W akcie oskarżenia podkreślono, że nie tylko zdawał sobie sprawę z brutalnego mordowania tam więźniów, lecz także umożliwił jako strażnik wiele z tych okrutnych mordów.

110 tysięcy więźniów

Niemiecki obóz koncentracyjny Stutthof powstał 2 września 1939 r. na Żuławach Wiślanych, nieopodal miejscowości Sztutowo, która przed II wojną światową wchodziła w skład Wolnego Miasta Gdańska. Był pierwszym obozem założonym poza granicami Niemiec i jednym z ostatnich wyzwolonych w maju 1945 r. przez wojska sowieckie.

Początkowo obóz był przeznaczony dla Polaków z Pomorza. Od 1942 r. do obozu zaczęli trafiać Polacy z innych regionów, a także Żydzi i osoby innych narodowości, między innymi Rosjanie, Norwegowie i Węgrzy.

Wśród 110 tysięcy więźniów Stutthofu były osoby pochodzące z 28 krajów. Liczbę ofiar obozu szacuje się na ok. 65 tysięcy, spośród których ok. 28 tys. stanowiły osoby pochodzenia żydowskiego. W styczniu 1945 r. Niemcy rozpoczęli pieszą ewakuację ok. połowy z 24 tysięcy przebywających wówczas w KL Stutthof więźniów. Wielu z nich zmarło w drodze z powodu mrozu, głodu i wycieńczenia. Marsz ten nazwany został Marszem Śmierci.

Do 2011 niemal bezkarni. Potem nastąpił przełom

Jeszcze kilka lat temu byli strażnicy z niemieckich nazistowskich obozów zagłady pozostawali praktycznie bezkarni, ponieważ niemiecki Trybunał Federalny orzekł w 1969 roku, że warunkiem skazania za pomoc w morderstwach jest udowodnienie indywidualnej winy oskarżonego.

Ze względu na brak świadków zbrodni było to w większości przypadków niemożliwe.

Przełomowe dla ścigania sprawców tej kategorii przestępstw okazało się skazanie na pięć lat więzienia Johna Demjaniuka, byłego strażnika w niemieckim nazistowskim obozie zagłady w Sobiborze. Sąd w Monachium uznał go w 2011 roku za winnego współuczestnictwa w zamordowaniu ponad 28 tysięcy więźniów, pomimo braku dowodów na popełnienie konkretnych czynów karalnych. Centralny urząd ds. ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu, opierając się na precedensowej sprawie Demjaniuka, zalecił właściwym prokuraturom wszczęcie postępowania przeciwko byłym strażnikom.

Autor: akw//rzw//kwoj / Źródło: PAP