Rebelianci z lewackich Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC) stracili swojego dowódcę i głównego ideologa, ale nie zamierzają zaprzestać walki. Po zabiciu przez wojsko Alfonsa Cano, prezydent kraju Juana Manuela Santosa zaapelował o zawieszenie broni i negocjacje. FARC zdecydowanie odrzuciło sugestię zaprzestania walk.
Prezydent próbował przekonywać do zawieszenia broni, argumentując tym, że dalsza walka jest bezcelowa. - Rebelianci militarnie są coraz słabsi, a politycznie zwyciężeni ponieważ 95 procent ludności jest do nich wrogo nastawiona - mówił Cano.
Pomimo tego rebelianci opublikowali na swojej stronie internetowej oświadczenie, w którym zapowiadają kontynuowanie walki. Rozwiewa to nadzieje, na uspokojenie sytuacji w Kolumbii, która od dekad jest areną krwawych walk partyzantek i władzy.
Głowa węża
63-letni Cano, który naprawdę nazywał się Guillermo Leon Saenz Vargas, był uważany za głównego ideologia FARC. Był następcą Manuela Marulandy, historycznego założyciela FARC, który zmarł w 2008 roku na zawał serca.
Marksistowska partyzantka FARC została wpisana na listę organizacji terrorystycznych w USA i Europie. Została założona w 1964 roku. Obecnie jej liczebność szacuje się na około osiem tysięcy ludzi, w porównaniu z 17 tysiącami za najlepszych dla organizacji lat.
Źródło: PAP