Władze Japonii poprosiły w poniedziałek USA o wyjaśnienie doniesień o domniemanym szpiegowaniu Japończyków przez amerykańską Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Infiltrowane miały być duże firmy, wielu urzędników oraz japoński rząd.
- Zaapelowaliśmy do dyrektora amerykańskiego wywiadu Jamesa Clappera o sprawdzenie sprawy - powiedział szef kancelarii premiera Japonii Yoshihide Suga, zapytany o doniesienia dotyczące szpiegostwa ze strony NSA.
Politycy, koncerny, bank centralny
Demaskatorski portal WikiLeaks opublikował listę 35 osób i instytucji w Japonii, których połączenia telefoniczne były przechwytywane. Na liście są przedstawiciele gabinetu ministrów i Banku Japonii. Inwigilacja objęła też numery telefoniczne w ministerstwie finansów oraz w działach koncernów Mitsubishi i Mitsui. Według WikiLeaks NSA podsłuchiwała wielu przedstawicieli banku centralnego Japonii, w tym jego szefa Haruhiko Kurodę. Dokumenty opublikowane przez WikiLeaks to cztery raporty NSA określone jako ściśle tajne. Relacjonują one dyskusje przedstawicieli władz Japonii na temat handlu międzynarodowego i polityki klimatycznej. Ze wzmianki w jednym z raportów wynika, że był on udostępniony sojusznikom USA - Australii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Nowej Zelandii.
Podsłuchiwanie sojuszników "godne pożałowania"
Według WikiLeaks inwigilacja Japonii rozpoczęła się w 2006 roku, kiedy obecny premier kraju Shinzo Abe objął stanowisko (był szefem rządu w latach 2006-2007 oraz od 2012 r.). NSA mogła mieć dostęp do rządowych dyskusji na tematy takie, jak polityka handlu międzynarodowego lub sposoby walki ze zmianami klimatu.
Suga oświadczył, że "jeżeli te doniesienia się potwierdzą, Japonia jako sojusznik Stanów Zjednoczonych uzna je za wyjątkowo godne pożałowania".
Autor: kg//gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia