W piątek Rada Stanu, czyli najwyższy organ sądownictwa administracyjnego we Francji, zawiesiła zakaz noszenia burkini na plaży. Choć decyzja dotyczy zakazu ogłoszonego przez władze miejscowości Villeneuve-Loubet nad Morzem Śródziemnym, na podobny krok zdecydowało się we Francji około 30 kurortów. Wywołało to debatę w kraju i za granicą, a nawet podziały w rządzie.
Publicysta "Do Rzeczy" Piotr Semka ocenił w "Faktach z Zagranicy", że zamieszanie wokół burkini to "chwytanie się za zjawisko, które w całej palecie strojów muzułmańskich jest akurat najmniej konfliktogenne". Zwrócił uwagę, że burkini nie zasłania twarzy, a sam pomysł jest próbą pogodzenia aktywności fizycznej z tradycją muzułmańską.
- Debaty polityczne mają to do siebie, że wybuchają swoim tropem - powiedział. - To jest element szerszego problemu - stwierdził.
- To może być reakcja na głębsze procesy, wobec których państwo jest bezradne, np. sądzenia w drobniejszych sprawach przez sądy szariackie w dzielnicach muzułmańskich Paryża czy Marsylii - mówił. - To taka reakcja, że skoro nie możemy nic zrobić, to chociaż zakażmy tej burkini - tłumaczył.
"Strzał w stopę"
Adam Szostkiewicz ("Polityka") wspomniał o kontekście, w którym toczy się dyskusja o burkini. - Chyba każdy Europejczyk zrozumie tę atmosferę niepokoju, zagrożenia, czasami wręcz strachu na tle serii okropnych terrorystycznych zamachów - mówił. Podkreślił jednak, że wpisywanie w to akurat burkini jest przesadą.
- Uważam, że to jest reakcja tak przesadna, że aż groteskowa - skomentował zakaz. - Nieprzypadkowo nie wyszła ze szczytów władzy, ale od władzy lokalnej - dodał.
Jak ocenił, piątkowa decyzja Rady Stanu jest krokiem w dobrym kierunku. - Spodziewam się, że ostatecznie ten zakaz w ogóle zostanie cofnięty - powiedział.
Strój określił jako próbę emancypacji muzułmanek, "które wykonują bardzo ostrożny krok we właściwą stronę, w stronę inkulturacji ze społeczeństwem, w którym większość nie jest muzułmanami".
- Robienie z tego jeszcze jednego powodu do ewentualnego zagrożenia, zatrzymywanie kobiet na plażach francuskich przez uzbrojoną policję, tylko dlatego, że są w burkini, to jest strzał w stopę tych, którzy, słusznie skądinąd, chcą ograniczać wpływy islamistycznych radykałów w społeczeństwie - zwrócił uwagę.
Szostkiewicz podkreślił, że w dyskusji na temat burkini należy pamiętać o kwestii wolności i swobód obywatelskich. - Mówimy o muzułmankach, które są obywatelkami państwa francuskiego, a nie Saudyjkach, które przyjechały tam na wakacje. Staje pytanie: czy mają być we Francji równi i równiejsi? - pytał.
Autor: kg//gak / Źródło: Fakty z zagranicy