Brazylijczycy wyburzyli budynek terminalu w pobliżu lotniska w Sao Paolo, w który 17 lipca uderzył rozpędzony Airbus A320. W tragedii zginęło wtedy prawie 200 osób.
Wśród ofiar było 11 pracowników terminalu. Do wysadzenia budynku, a raczej tego, co z niego zostało, saperzy użyli ponad siedemdziesiąt kilogramów dynamitu.
Wysadzenie budynku w centrum szesnastomilionowego miasta nastręczało sporo trudności. Dynamit musiał zostać rozmieszczony tak aby budynek "żlożył" się do środka.
Lądujący wieczorem, w czasie ulewnego deszczu, na lotnisku Congonhas Airbus A320 brazylijskich linii lotniczych TAM ze 176 osobami na pokładzie nie zdołał wyhamować na końcu pasa, przebił bariery okalające lotnisko, przejechał przez wielopasmową, wypełnioną samochodami szosę i uderzył w budynki magazynowe oraz stację benzynową, powodując wybuch i wielki pożar.
Piloci pas startowy w Congonhas nazywają "lotniskowcem", gdyż jest on tak krótki, że jeśli nie nalecą na początkowe 300 metrów, muszą podrywać maszynę i powtarzać manewr lądowania.
Do tej pory nie wiadomo jeszcze, co było przyczyna tragedii. Prasa brazylijska spekulowała jednak, że mógł to być błąd pilota. Dziennik "Folha de Sao Paulo", opierając się na przeciekach z nienazwanych źródeł, pisze, że dane z czarnej skrzynki wskazują, że piloci przy lądowaniu na najruchliwszym z brazylijskich lotnisk stracili kontrolę nad maszyną. Zapis z czarnej skrzynki nie wykluczył jednak także awarii komputera.
kdj
Źródło: Reuters, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters