Opozycja wciąż protestuje w Mołdawii. Na ulice Kiszyniowa wyszło około 10 tys. ludzi. Podczas trwania demonstracji, Sąd Konstytucyjny zgodził się na ponowne przeliczenie głosów oddanych w wyborach parlamentarnych.
Powtórne przeliczenie głosów zaproponował w piątek prezydent Mołdawii Vladimir Voronin. Według poprzednich obliczeń, rządzący zdobyli większość głosów, która pozawalała im na objęcie 60 miejsc w 101-osobowym parlamencie.
Przeciwko aresztowaniom i pobiciom
Działacze i sympatycy opozycji zgromadzili się w niedzielę przed silnie chronioną przez policję siedzibą rządu w Kiszyniowie. Manifestacja, w której bierze udział także wielu opozycjonistów spoza stolicy, ma spokojny przebieg. Demonstranci protestują przeciwko zwycięstwu w ubiegłotygodniowych wyborach parlamentarnych Partii Komunistów Republiki Mołdawii oraz aresztowaniu uczestników wcześniejszych manifestacji.
Występując przed zgromadzonymi, przywódca opozycyjnej Partii Liberalno-Demokratycznej Vlad Filat podkreślał, iż uczestnicy zgromadzenia chcą przede wszystkim zaprotestować przeciwko aresztowaniu czy pobiciu przez policję setek młodych ludzi, uczestniczących w poprzednich akcjach antyrządowych.
Tydzień demonstracji
Protesty w Kiszyniowie trwają od poniedziałku. We wtorek demonstranci kontestujący wyniki wyborów parlamentarnych splądrowali biura prezydenta i parlament. W sumie w tej demonstracji uczestniczyło ok. 15 tysięcy ludzi, głównie młodych. Według mediów rannych zostało ponad 270 osób, a 193 aresztowano.
Partia komunistyczna rządzi w Mołdawii od roku 2001. Jej I sekretarzem jest Vladimir Voronin - prezydent, który w tym miesiącu ustępuje z urzędu, bo kończy mu się druga i ostatnia kadencja. Prezydenta Mołdawii wybiera parlament.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA