Prokuratura zapowiedziała postawienie zarzutów terroryzmu czterem uczestnikom niedzielnych zamieszek w Rzymie. W ich wyniku rannych zostało 40 osób, a młody kibic Lazio poniósł śmierć.
Prokuratura uzasadnia, że zdecydowała się postawić aresztowanym ciężki zarzut terroryzmu nie tylko dlatego, że obiektem ich ataku były posterunki i koszary policji oraz karabinierów. Powodem takiej decyzji jest też fakt, że w czasie zamieszek wznoszono okrzyki typowe dla skrajnej, neofaszystowskiej prawicy.
Policja zapowiada kolejne zatrzymania w najbliższym czasie. Identyfikacja sprawców przemocy jest utrudniona: wielu z nich miało twarze zakryte kominiarkami.
Wojna na ulicy
Setki rozwścieczonych kibiców i chuliganów w kominiarkach, uzbrojonych w kamienie, kije i inne niebezpieczne narzędzia, zaatakowały w Rzymie patrole policyjne przy Stadionie Olimpijskim, siedzibę włoskiego Komitetu Olimpijskiego oraz koszary policji i karabinierów. Pod adresem funkcjonariuszy wznoszono okrzyki "zabójcy". - To była prawdziwa bitwa - mówią rzymscy policjanci.
Bilans starć jest jednak zatrważający. Podpalano samochody, doszło do znacznych zniszczeń na ulicach. Grupa dwustu tak zwanych ultras, czyli stadionowych chuliganów, która otoczyła koszary policji, podpaliła policyjny autobus. Aby odeprzeć natarcie, funkcjonariusze odpowiedzieli gazem łzawiącym. Wśród aresztowanych tam osób jest młoda dziewczyna.
W innym miejscu chuligani opanowali autobus komunikacji miejskiej i usiłowali go przewrócić. Koło Monte Milvio obiektem ataku był posterunek policji. Tam również doszło do poważnych zamieszek.
Choć największe starcia ustały późnym wieczorem, siły porządkowe w Rzymie postawione są w stan gotowości w obawie przed nowymi aktami przemocy. W innych miastach, między innymi w Bergamo i Tarencie doszło do podobnych starć, choć już nie o tak dużej sile.
Zatrzymanym w zamieszkach postawiono zarzuty niszczenia mienia, podpaleń i plądrowania.
Zastrzelony przez policjanta Ostanie wydarzenia są następstwem tragicznego wypadku, do którego doszło przed restauracją przy autostradzie koło Arezzo. 26-letni Gabriele Sandri został zastrzelony w niedzielę przez policjanta z drogówki. Funkcjonariusz interweniował w czasie przepychanki między jadącymi do Mediolanu kibicami Lazio, a fanami Juventusu. Kibic siedział w samochodzie, gdy dosięgnął go strzał oddany z odległości około 30 metrów.
Jak wyjaśnił szef miejscowej policji, funkcjonariusz, który oddał strzał w stronę mężczyzny interweniował, by przepychanki między dwiema grupami kibiców nie doprowadziły do "poważnych konsekwencji". Sam wypadek nazwał zaś "tragiczną pomyłką".
Pozostałe, niedzielne spotkania Serie A rozpoczęły się z 10-minutowym opóźnieniem. Zawodnicy i sędziowie na znak żałoby włożyli na ramiona czarne opaski.
Źródło: PAP