W obecności Władimira Putina uroczyście rozpoczęto budowę wielkiego gazociągu South Stream. Nową magistralą ma być tłoczony do Europy, z pominięciem Ukrainy, gaz z Rosji i Azji Środkowej. Budowa jest sukcesem Rosji i porażką UE, która promuje konkurencyjny projekt Nabucco.
Uroczystość wykonania pierwszego spawu na tej magistrali odbyła się w miejscu przyszłej tłoczni Russkaja koło Anapy, nad Morzem Czarnym. Uczestniczył w niej prezydent Władimir Putin, który jest inicjatorem i głównym promotorem tego projektu.- To nasze wspólne zwycięstwo. Nasze i naszych partnerów - oświadczył prezes Gazpromu Aleksiej Miller.
Dookoła krnąbrnej Ukrainy
Gazociąg będzie prowadzić z rejonu Anapy po dnie Morza Czarnego, w tym przez wyłączną strefę ekonomiczną Turcji, do okolic Warny w Bułgarii, a następnie przez Serbię, Węgry i Słowenię do Tarvisio na północy Włoch. Planowana jest również budowa odgałęzień do Chorwacji, Serbii oraz Republiki Serbskiej w składzie Bośni i Hercegowiny.Początkowo South Stream w Bułgarii miał się dzielić na dwa gazociągi. Drugi miał prowadzić na południe Włoch przez Grecję. Projekt zakładał też, że pierwszy przez Serbię i Węgry zostanie doprowadzony również do Austrii. Wszelako w październiku Gazprom poinformował o rezygnacji z układania rury do Grecji i Austrii.
Strumień gazuMoc przesyłowa South Stream ma wynieść 63 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Magistrala będzie się składać z czterech nitek o przepustowości po 15,75 mld metrów sześciennych. Jej morski odcinek będzie miał 900 km. Pierwszą nitkę Gazprom zamierza uruchomić w grudniu 2015 roku, a pełną moc South Stream miałby osiągnąć w 2018 roku.Według najnowszych szacunków budowa magistrali będzie kosztować co najmniej 16 mld euro. Dodatkowo niezbędne będzie ułożenie 2300 km rur i zbudowanie 10 tłoczni w Federacji Rosyjskiej. Gazprom nie podaje, ile to będzie kosztować.Poza Gazpromem (50 proc. udziałów) inwestorami South Stream są trzy zachodnioeuropejskie koncerny energetyczne: włoski Eni (20 proc.), niemiecki Wintershall (15 proc.) i francuski EdF (15 proc.).
Sukces na przekór opozycji
Ukraina, w której interesy uderza gazociąg - gdyż przestaje ona być ważnym krajem tranzytowym dla przesyłu błękitnego paliwa do krajów UE - wielokrotnie apelowała do Rosji o odstąpienie od budowy South Stream. Rosja niezmiennie twierdziła, że nie zrezygnuje z tego przedsięwzięcia.South Stream jest także konkurencją dla wspieranego przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone gazociągu Nabucco, którym do Europy ma być tłoczony surowiec z regionu Morza Kaspijskiego i Azji Środkowej. W projekcie Nabucco uczestniczą Austria, Węgry, Bułgaria, Rumunia i Turcja.
UE ma problem
We wrześniu 2011 roku komisarz UE ds. energii Guenther Oettinger określił South Stream jako przedsięwzięcie sprzeczne z interesami Unii Europejskiej i ostrzegł, że rosyjski monopolista może napotkać problemy z kontraktami, jeśli magistrala przeszkodzi projektowanemu przez stronę unijną gazociągowi Nabucco.Oettinger ocenił wówczas, iż South Stream jest ze strony Moskwy próbą niedopuszczenia do powstania projektu Korytarza Południowego, czyli dostaw gazu do Europy z ominięciem Rosji - z Turkmenistanu po dnie Morza Kaspijskiego do Azerbejdżanu i dalej do Turcji.Później unijny komisarz zmienił zdanie - w listopadzie oświadczył, że South Stream jest interesującym projektem infrastrukturalnym. Zastrzegł, że KE jest żywo zainteresowana dwiema kwestiami związanymi są tą inwestycją: wpływem na środowisko i wewnętrzny rynek UE.Natomiast polski minister skarbu Mikołaj Budzanowski uważa, że budowa South Stream jest wbrew interesom Unii Europejskiej. Jak oznajmił 21 listopada w Warszawie na konferencji "Polski Gaz Ziemny 2020", UE powinna przede wszystkim myśleć o zwiększeniu wydobycia własnych surowców, a nie budowie nowej infrastruktury, która w większym stopniu uzależni ją od odstaw gazu ze Wschodu.
Autor: mk/ja / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Nord Stream AG