Rumuński Wysoki Trybunał Kasacyjny i Sprawiedliwości wydał zgodę na ponowne otwarcie śledztwa w sprawie śmierci ponad tysiąca uczestników antykomunistycznych protestów, które wybuchły w grudniu 1989 roku po obaleniu dyktatora Nicolae Ceausescu.
Ceausescu został pozbawiony władzy 22 grudnia 1989 roku na skutek masowych demonstracji. Trzy dni później on i jego żona Elena zostali skazani na śmierć w utajnionym procesie i rozstrzelani. W dniach poprzedzających obalenie dyktatora i po jego śmierci, 17-30 grudnia, tysiące w większości nieuzbrojonych demonstrantów wyszły na ulice rumuńskich miast i zostały ostrzelane przez nieustalonych do dziś sprawców. Prokuratura w Bukareszcie poinformowała, że w toku wcześniejszych dochodzeń nie uwzględniono wielu ważnych informacji, w tym nadal utajnionych protokołów z przesłuchań przed parlamentarnymi komisjami oraz obszernego raportu wywiadu wewnętrznego SRI. Ion Iliescu, były postkomunistyczny prezydent, który przejął władzę po Ceausescu, jest oskarżany o to, że świadomie nawoływał do przemocy, by wzmocnić własną pozycję polityczną - przypomina agencja dpa.
Opieszałość napiętnowana
Rumunia była wielokrotnie krytykowana na arenie międzynarodowej za opieszałość w badaniu wydarzeń z czasów rewolucji 1989 roku. W październiku 2015 roku biuro prokuratora generalnego podało, że śledztwo w sprawie tamtych zajść zostało utajnione. Z kolei tymczasowy prokurator generalny Bogdan Licu określił utajnienie postępowania jako "nieuzasadnione i nielegalne", postulując powtórne otwarcie śledztwa. Zgodę na to wydał w poniedziałek Wysoki Trybunał Kasacyjny i Sprawiedliwości. Agencja AP przypomina, że wielu byłych przedstawicieli komunistycznego reżimu zachowało stanowiska w sądownictwie i polityce po 1989 roku, co sprawiło, że badanie historycznych zajść od lat opóźniano, choć od upadku dyktatury upłynęło już ponad 25 lat.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: CC BY SA 3.0 | Denoel Paris