Minister spraw zagranicznych Francji Jean-Marc Ayrault oświadczył w niedzielę w Nowym Jorku, że to przede wszystkim reżim prezydenta Baszara el-Asada odpowiada za naruszanie kruchego rozejmu w Syrii, wynegocjowanego rzez USA i Rosję.
Podkreślił, że zawieszenie broni "należy za wszelką cenę utrzymać". Wskazał w tym kontekście, że trzeba "dojść do siebie" po "wydarzeniach z ostatnich godzin", tzn. po zaatakowaniu w sobotę wojsk syryjskich przez samoloty koalicji pod wodzą USA. Ayrault powiedział dziennikarzom, że choć "miały miejsce te incydenty" nie można zapominać, że przede wszystkim to reżim syryjski odpowiada za naruszanie zawieszenia broni.
Rozejm w Syrii
Rozejm obowiązuje w Syrii od 12 września. Amerykańsko-rosyjski plan przewiduje, że potrwa on siedem dni, po czym Stany Zjednoczone i Rosja rozpoczną skoordynowane działania przeciwko ekstremistom z Państwa Islamskiego oraz Dżabat Fatah al-Szam (dawnego Frontu al-Nusra), którzy nie są objęci rozejmem. Rosja chce, by plan ten uzyskał aprobatę Rady Bezpieczeństwa ONZ. Ayrault powiedział jednak, że "nie możemy popierać porozumienia, jeśli nie znamy jego głównych warunków". Reuters odnotowuje, że szef francuskiej dyplomacji skrytykował Stany Zjednoczone za to, iż nie poinformowały sojuszników o szczegółach porozumienia w sprawie zawieszenia broni w Syrii. Ayrault zaakcentował, że podczas obecnej sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ należy uczynić wszystko, by "odtworzyć warunki tego zawieszenia broni" w Syrii, a zwłaszcza zapewnić dostawy pomocy dla obleganego przez syryjską armię Aleppo.
Przypadkowy ostrzał
Dowodzona przez USA międzynarodowa koalicja przyznała się w sobotę do zbombardowania na wschodzie Syrii pozycji, o których sądziła, że należą do tzw. Państwa Islamskiego (IS). Przedstawiciele sił zbrojnych USA poinformowali, że nalot został natychmiast wstrzymany, kiedy strona rosyjska przekazała, iż celem mogły być pozycje armii syryjskiej. Amerykanie twierdzą, że przed rozpoczęciem nalotu informowali o nim stronę rosyjską. USA wyraziły ubolewanie z powodu "niezamierzonych ofiar". Na zwołanej na wniosek Rosji w sobotę nadzwyczajnym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ ambasador USA Samantha Power powtórzyła wcześniejsze wyrazy ubolewania Waszyngtonu z powodu niezamierzonych ofiar spowodowanych przez nalot, lecz równocześnie zarzuciła Rosji "ostentację" i "działanie na pokaz". Przedstawiciel Rosji Witalij Czurkin oświadczył, że atak, w którym zginęło kilkudziesięciu syryjskich żołnierzy, to "zły znak" dla rozejmu wynegocjowanego przez Moskwę i Waszyngton. Rosja zażądała w niedzielę od USA przeprowadzenia skrupulatnego śledztwa w sprawie tego nalotu.
Autor: kło//rzw / Źródło: PAP