"Rowhani wprawił w podniecenie obserwatorów ofensywą wdzięku"


Przemówienie prezydenta Iranu Hasana Rowhaniego na sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku i cała jego dyplomatyczna "ofensywa wdzięku" wobec USA i Zachodu spotyka się z ostrożnym przyjęciem komentatorów. Przestrzegają oni, że chodzi mu o złagodzenie sankcji nałożonych na Iran i wyrażają opinię, że nie należy oczekiwać przełomu w konflikcie o irański program nuklearny.

Niektórzy sugerują jednak, by administracja USA wyszła naprzeciw pojednawczym gestom ze strony Rowhaniego, gdyż w przeciwnym razie osłabnie pozycja irańskiego prezydenta w Teheranie i dojdzie tam do ponownego usztywnienia kursu wobec Zachodu za sprawą twardogłowych.

Co zmienił, co powtórzył

W wystąpieniu w ONZ Rowhani powiedział, że Iran ma prawo do kontynuowania swego programu nuklearnego, ale podkreślił, że służy on wyłącznie celom pokojowym. Zaznaczył, że broń atomowa i w ogóle wszelka broń masowego rażenia jest sprzeczna z doktryną bezpieczeństwa jego kraju. Potępił jednocześnie międzynarodowe sankcje, które - jak podkreślił - godzą w społeczeństwo irańskie. Jak zauważają obserwatorzy, irański prezydent powtórzył tym samym to, co głosili jego poprzednicy po rewolucji islamskiej.

Jednocześnie jednak oświadczył, że Holokaust był zbrodnią; podobną opinię wyraził w wywiadzie dla telewizji CNN. Jest to zmiana stanowiska w stosunku do poprzedniego prezydenta Mahmuda Ahmedinedżada, który podawał w wątpliwość zagładę Żydów.

We wszystkich wystąpieniach Rowhani podkreślał też, że Iran jest gotowy do natychmiastowych rozmów z USA i całym Zachodem na temat swego programu nuklearnego.

Izrael: To "rozmiękczanie"

Rząd Izraela zbagatelizował znaczenie przemówienia irańskiego prezydenta w ONZ. Premier Benjamin Netanjahu uznał je za propagandową grę obliczoną na "rozmiękczenie" społeczności międzynarodowej i złagodzenie sankcji. Izraelska agencja JTA wybiła te fragmenty wywiadu Rowhaniego dla CNN, w których wzbrania się on od oceny skali Holokaustu ("Historycy powinni się nad tym zastanawiać" - powiedział) i krytykuję Izrael za okupowanie ziem palestyńskich. JTA dopatrzyła się w tym "porównywania Holokaustu do traktowania przez Izrael Palestyńczyków". W samym Izraelu jednak tamtejszy ekspert irańskiego pochodzenia Meir Dżawedanfar powiedział telewizji France 24, że "zmiana stanowiska w sprawie Holokaustu jest zmianą mile widzianą".

Media amerykańskie: Ostrożnie!

Prasa w USA skupia się na przedstawionej przez Rowhaniego propozycji rozmów nt. irańskiego programu atomowego. "Washington Post" nie zgadza się z optymizmem prezydenta Baracka Obamy, który w swoim przemówieniu w ONZ powiedział, że Rowhani "dostał mandat, by podążać bardziej umiarkowanym kursem". "Czy optymizm prezydenta jest uzasadniony? Rowhani wprawił w podniecenie obserwatorów Iranu swą ofensywą wdzięku. Nie ma w niej jednak istotnej treści i są powody do sceptycyzmu, czy rzeczywiście zanosi się na rezygnację Iranu z dążenia do osiągnięcia zdolności do budowy broni atomowej" - pisze dziennik w artykule redakcyjnym. Gazeta przypomina, że prace nad wzbogacaniem uranu - paliwa do produkcji broni jądrowej - trwają i Rowhani nie dał sygnałów, że reżim jest tu gotów do ustępstw. Nie sygnalizuje też, że "zgodzi się na bardziej wnikliwe kontrole (instalacji nuklearnych) przez inspektorów międzynarodowych i odpowie na ich pytania na temat podejrzanych prac nad głowicami i rakietami". Przypomina też, że w czasie kampanii wyborczej Rowhani chwalił się, że kiedy 10 lat temu był negocjatorem rozbrojeniowym, nie dopuścił do nowych sankcji na Iran, mimo że kraj kontynuował wzbogacanie uranu.

"Iran testuje nastroje"

W podobnym tonie komentuje działania irańskiego prezydenta dla telewizji BBC jej analityczka Sarah Bazoobandi. - Wystąpienie Rowhaniego było przyznaniem, że wskutek międzynarodowej presji rząd irański jest gotów do negocjacji. Iran testuje nastroje. Jeżeli otrzyma sygnał, którego pragnie, będzie gotowy pójść dalej w rokowaniach. Rowhani ma w Iranie autorytet, ale nie można się od niego spodziewać "podejścia w duchu Gorbaczowa" - powiedziała Bazoobandi w BBC. Jako prezydent, Rowhani nie ma w Iranie decydującej władzy - ta należy do najwyższego przywódcy duchowo-politycznego ajatollaha Alego Chameneia. A jak pisze w tygodniku "Time" Aryn Baker, jego pozycja w kraju zależy też od wywiązania się z obietnic wyborczych dotyczących liberalizacji w Iranie.

"Rowhani musi zachować równowagę między żądaniami Zachodu, domagającego się ustępstw nuklearnych i postępu w kwestii praw człowieka, a ograniczeniami, którym podlega w kraju. Musi się tam liczyć ze starą gwardią zdecydowaną chronić rewolucję islamską, starając się jednocześnie spełnić obietnice złożone młodemu blokowi reformistów, który wyniósł go do władzy" - czytamy w jej artykule.

Irański fortel?

Przed wyjazdem prezydenta na sesję ONZ do Nowego Jorku rząd w Teheranie zapowiedział ułaskawienie około 80 więźniów politycznych. Tymczasowo odblokował też internautom dostęp do Facebooka i Twittera - portali społecznościowych, za pomocą których porozumiewa się m.in. irańska opozycja. Izrael i konserwatywni komentatorzy w USA uważają, że także wewnętrzne, liberalizacyjne posunięcia rządu irańskiego mają tylko na celu przekonanie Zachodu do złagodzenia sankcji. Baker - powołując się na przewodniczącą National Iranian American Council w USA Nitę Parsi - wyraża opinię, że Rowhaniemu może się to udać. "Nawet jeżeli Iran nie zrezygnuje ze swego programu atomowego, nie licząc się z żądaniami USA, dyplomatyczna elastyczność Rowhaniego może się przyczynić do delegitymizacji niektórych sankcji, przynajmniej w Europie, dając Iranowi pewną ulgę i umożliwiając prezydentowi zachowanie poparcia w kraju" - pisze autorka. Zaleca jednak, by gesty Rowhaniego spotkały się z pozytywnym odzewem Waszyngtonu. Rozstrzygnie się to w zapowiedzianych rozmowach sekretarza stanu Johna Kerry'ego z jego irańskim odpowiednikiem, Mohammadem Dżawadem Zarifem. "W zbliżających się negocjacjach Rowhani będzie w stanie wyjść naprzeciw troskom USA w sprawie irańskiego programu nuklearnego, ale jeśli jego kompromisowa postawa nie spotka się szybko i namacalnie z zelżeniem sankcji, może to oznaczać kres jego strategii współpracy (z Zachodem) i powrót do twardogłowego stanowiska Iranu" - pisze Baker.

Klucz do Syrii?

Jej zdaniem dotyczy to także rozwiązania kryzysu w Syrii. Iran, jako najważniejszy sojusznik reżimu prezydenta Baszara el-Asada, mógłby pomóc w skłonieniu go do ustępstw, ponieważ sojusz ten staje się dla Teheranu coraz bardziej kosztowny i kłopotliwy, stanowiąc obciążenie dla gospodarki i pogłębiając złą opinię o Iranie w oczach światowej opinii. "Iran może odegrać znaczącą rolę w wywarciu presji na Asada, by rozpoczął negocjacje, ale tylko jeśli mu się (Iranowi - PAP) na to pozwoli. Jak dotychczas, USA i ich sojusznicy w Arabii Saudyjskiej i krajach Zatoki Perskiej nie zgadzają się na włączenie Iranu do zbliżającej się dyskusji w Genewie o planie transferu władzy w Syrii" - wskazuje Baker.

Autor: //gak / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: