Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że w dniu katastrofy samolotu pasażerskiego - najprawdopodobniej zestrzelonego - odnotowało aktywność ukraińskich systemów przeciwlotniczych, w tym wyrzutni Buk. Podkreśliło także, że na terytorium Ukrainy boeing był w zasięgu tych systemów. Rzecznik Rady Bezpieczeństwo Narodowego i Obrony Ukrainy (RBNiO) zdementował szybko te informacje.
W czwartek malezyjski samolot znajdował się w zasięgu dwóch ukraińskich systemów przeciwlotniczych dalekiego zasięgu C-200 i trzech baterii Buk. Istniała możliwość koordynowania działań - podał resort w Moskwie w piątek wczesnym popołudniem.
Kijów odpiera zarzuty
Ministerstwo poinformowało, że właściwości techniczne systemu Buk pozwalają na wymianę informacji o celach powietrznych między bateriami jednego dywizjonu. Dlatego pocisk rakietowy mógł być wystrzelony z każdej baterii rozlokowanej w okolicach Doniecka. Rosjanie podkreślają, że system stacjonował na południe od miasta.
Rosyjskie służby twierdzą, że zarejestrowały też działania ukraińskich radarów obrony przeciwlotniczej w okolicach miejsca katastrofy.
Andrij Łysenko, rzecznik RBNiO, w odpowiedzi na te insynuacje powiedział, że żadne pociski nie zostały wystrzelone w czwartek przez ukraińskie wojska. Dodał przy tym, że malezyjski samolot "był poza zasięgiem systemów antyrakietowych" Ukrainy i jej wojska nie podejmowały działań związanych z ich użyciem w ramach operacji antyterrorystycznej.
Separatyści zestrzelili boeinga?
W czwartek w obwodzie donieckim, gdzie toczą się walki między separatystami a ukraińskimi siłami rządowymi, rozbił się Boeing 777 malezyjskich linii lotniczych. Przedstawiciele amerykańskich władz uważają, że maszyna została strącona rakietą ziemia-powietrze. Samolot zniknął z radarów na wysokości 10 tysięcy metrów.
Na nagraniach, jakie już w czwartek udostępniła Służba Bezpieczeństwa Ukrainy, zdaniem Kijowa słychać separatystów chwalących się zestrzeleniem samolotu. Są oni przekonani, że trafili pociskiem rakietowym w wojskowego, transportowego antonowa Ukraińskich Sił Zbrojnych. Tym faktem pochwalił się w dwóch portalach społecznościowych przywódca prorosyjskich separatystów Igor Striełkow.
"W okolicy miasta Torez zestrzeliliśmy An-26, który rozbił się w niedaleko kopalni "Progress". Ostrzegaliśmy was: nie latajcie po naszym niebie".
Gdy okazało się, że maszyna, która spadła na ziemię to cywilny samolot, Striełkow swój wpis wykasował.
W katastrofie zginęło 298 osób w tym 173 Holendrów. Inne ofiary to m.in. 44 Malezyjczyków, 27 Australijczyków, 12 Indonezyjczyków i 9 Brytyjczyków. Nie udało się jeszcze ustalić narodowości 20 pasażerów.
Autor: adso\mtom / Źródło: PAP