"Nie chcemy być zabójcami". Członkowie komisji referendalnych ogłaszają "strajk"

Źródło:
TVN24, Meduza, znak.com, BBC, Interfax

Ponad 400 członków komisji wyborczych w Rosji podpisało list otwarty z deklaracją, że nie wezmą udziału w organizowaniu referendum nad zmianami w konstytucji. "Głosowanie 1 lipca stanowi zagrożenie zarówno dla naszego życia i zdrowia, jak i dla życia i zdrowia wyborców" - uzasadniają inicjatorzy protestu.

Wśród zmian, nad którymi mają głosować Rosjanie, jest poprawka, która przewiduje, że liczba dozwolonych kadencji prezydenckich w Rosji będzie liczona od nowa. Umożliwi to Władimirowi Putinowi ponowne ubieganie się o najwyższy urząd po wygaśnięciu obecnej kadencji w 2024 roku.

Jaki jest sens strajku?

Pod listem otwartym podpisało się do poniedziałku 426 członków (głównie niezależnych) z komisji referendalnych, w większości z Moskwy i Petersburga, ale także z innych rosyjskich miast. "Nie chcemy zagrażać życiu naszych małżonków, dzieci i rodziców. Nie chcemy być zabójcami. Dlatego nie będziemy uczestniczyć w organizowaniu głosowania 1 lipca i zachęcamy wszystkich do przyłączenia się do naszego strajku" - napisali. "Głosowanie 1 lipca stanowi zagrożenie zarówno dla naszego życia i zdrowia, jak i życia i zdrowia wyborców" - podkreślili. 

- Jaki jest sens strajku? Taki, że organizowanie głosowania 1 lipca w czasie pandemii jest nieodpowiedzialne. Ci, którzy przyjdą do lokalu wyborczego, to w większości będą osoby starsze, podatne na agitację władz, i będzie ich dużo. Młodzi ludzie, jeśli zechcą, będą głosować przez internet - wyjaśniał jeden z sygnatariuszy, Denis Aksionow z komisji numer 476 w Moskwie, cytowany przez zarejestrowany na Łotwie rosyjskojęzyczny portal Meduza. 

Oglądaj TVN24 w internecie na TVN24 GO>>>

Kim są inicjatorzy akcji? Rosyjskie media podają, że to współpracownicy znanego opozycjonisty i blogera Aleksieja Nawalnego. Według doniesień portalu Znak, wcześniej Leonid Wołkow - były szef sztabu wyborczego Nawalnego i jego były rzecznik - zaapelował do członków komisji referendalnych (w całym kraju to łącznie ponad 900 tysięcy osób), by "sabotowali pracę w okresie głosowania od 26 czerwca do 1 lipca). Zwrócił się do nich, by nie opuszczali lokali wyborczych, lecz odmawiali pracy przy referendum.

Według pierwotnych planów, którym przeszkodziła pandemia COVID-19, głosowanie nad zmianami w konstytucji miało odbyć się 22 kwietnia, w 150. rocznicę urodzin Lenina.  

CZYTAJ TAKŻE: Frekwencja ma być "odpowiednia". Głosując Rosjanie mogą wzbogacić się o mieszkania i auta

Mierzona temperatura, maseczki, jednorazowe długopisy

Rosyjska Centralna Komisja Wyborcza zapewnia, że podczas głosowania zostaną stworzone warunki, by zminimalizować ryzyko zakażenia koronawirusem. Głosującym będzie mierzona temperatura, mają też otrzymać maseczki ochronne i jednorazowe długopisy.

Wcześniej o bojkot głosowania apelowała - z przyczyn innych niż epidemia - opozycyjna partia Jabłoko. Jej liderzy uzasadniali, że referendum jest "bezprawnym przedsięwzięciem, które niszczy podstawy systemu konstytucyjnego w Rosji i całego systemu prawnego". Natomiast przywódca partii komunistycznej Giennadij Ziuganow wezwał swoich zwolenników do głosowania przeciwko poprawkom do konstytucji, które - jak dowodził "wzmacniają dyktaturę prezydencką i utrwalają oligarchiczne państwo". 

Zdaniem rosyjskich ekspertów, bardziej skutecznym działaniem opozycji byłaby mobilizacja przeciwników poprawek. - Ilu deputowanych do Dumy Państwowej głosowało przeciwko poprawkom? Ani jeden. A według sondażu centrum Lewady, ponad 30 procent Rosjan jest przeciwko zmianom - przekonywał moskiewski politolog Konstantin Kałacziow, cytowany przez rosyjską sekcję BBC. 

Koronawirus w Rosji

Liczba potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem w Rosji przekroczyła 537 tysięcy. Z powodu COVID-19 w kraju zmarło ponad siedem tysięcy osób - przytoczyła w poniedziałkowej depeszy najnowszą statystykę agencja Interfax.

Autorka/Autor:tas//rzw

Źródło: TVN24, Meduza, znak.com, BBC, Interfax