Putin uznał niepodległość separatystycznych republik 

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, TVN24

W wieczornym przemówieniu do narodu Władimir Putin poinformował, że uznał niepodległość ogłoszonych przez separatystów tak zwanych republik ludowych - donieckiej i ługańskiej. Zwrócili się o to do niego przywódcy prorosyjskich separatystów w ukraińskim Donbasie, Denys Puszylin i Leonid Pasicznyk. W czasie transmitowanego przez telewizję wystąpienia Putin podpisał dekrety w tej sprawie.

Pod sam koniec trwającego około godzinę przemówienia do narodu Putin poinformował, że uważa za "konieczne" uznanie niepodległości tak zwanych republik ludowych - donieckiej i ługańskich, a następnie podpisał dekrety w tej sprawie. Podpisał też z przywódcami separatystów umowy o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy z Rosją.

UMOWY PUTINA Z SEPARATYSTAMI. CO PRZEWIDUJĄ

Nie jest jasne, o jakich granicach separatystycznych "republik ludowych" jest mowa w dekrecie. Dokumenty, które DRL i ŁRL nazywają swoimi konstytucjami, głoszą, że uważają one za swe terytorium całe obszary ukraińskich obwodów: donieckiego i ługańskiego według stanu z początku 2014 roku. Jednak nie wszystkie te terytoria są pod faktyczną kontrolą separatystów. Ich część kontrolują siły ukraińskie.

Wcześniej służby prasowe Kremla podały, że Putin, który w poniedziałek rozmawiał telefonicznie z przywódcami Francji i Niemiec, poinformował ich o swoim zamiarze. "Prezydent Francji i kanclerz Niemiec wyrazili rozczarowanie takim rozwojem sytuacji. Jednocześnie wyrażono gotowość do dalszych kontaktów" - zakomunikował Kreml.

DO CZEGO ROSJI POTRZEBNE SĄ SEPARATYSTYCZNE PARAPAŃSTWA?

Posiedzenie Rady Bezpieczeństwa

Po południu na Kremlu odbyło się posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, na którym Władimir Putin oświadczył, że celem narady jest określenie dalszych kroków, w tym odpowiedzi na apel przywódców "republik ludowych, jak również analogicznego apelu rosyjskiego parlamentu". Kwestie te są zdaniem Putina "ściśle związane" z globalnymi problemami zapewnienia bezpieczeństwa w Europie, bowiem Ukraina jest wykorzystywana jako "narzędzie konfrontacji" z Rosją. Putin oświadczył też, że przyjęcie Ukrainy do NATO oznaczałoby, iż "zagrożenia dla Rosji wielokrotnie wzrosną".

Putin powiedział, że Rosja powinna rozważyć uznanie niepodległości dwóch separatystycznych regionów na wschodzie Ukrainy, co z pewnością - jak dodał - zaogniłoby konflikt między Moskwą a Zachodem i Kijowem.

W ocenie prezydenta Rosji ukraińskie władze nie zamierzają wdrożyć w życie porozumień mińskich w sprawie zawieszenia broni na wschodniej Ukrainie. - W trakcie procesu negocjacyjnego pojawił się plan pokojowy, tak zwane porozumienia mińskie. Ale wszystkie następujące wydarzenia pokazują, że obecne władze w Kijowie nie zamierzają ich realizować, co więcej, publicznie wielokrotnie o tym mówiły. (...) Jest to jasne dla wszystkich, że (Ukraina) nie zamierza podjąć jakichkolwiek kroków w sprawie mińskiego pakietu środków. Mimo to Rosja podejmowała i wciąż podejmuje próby pokojowego rozwiązania sytuacji, jednak na dzień dzisiejszy mamy to, co mamy - oświadczył Putin.

Protokół zawarty w 2015 roku dotyczy bezpieczeństwa (wstrzymanie ognia, wycofanie ciężkiego uzbrojenia z linii frontu) oraz uregulowania sytuacji politycznej (wybory na terenach okupowanych, włączenie do ukraińskiej konstytucji specjalnego statusu dla Donbasu). Do tej pory rząd w Kijowie odrzucał możliwość realizacji porozumień z Mińska z uwagi na trwające działania zbrojne na wschodzie kraju.

Dmitrij Kozak, wiceszef administracji prezydenta Putina, powiedział w poniedziałek na naradzie rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, że Ukraina i Zachód chcą zamrozić konflikt na wschodzie Ukrainy. Kozak, który w rosyjskiej administracji odpowiada za kierunek ukraiński, oświadczył, że jest jasne, iż Donbas "nie jest potrzebny" Ukrainie ani Zachodowi i że postęp procesu uregulowania jest najniższy od 2015 roku.

Na posiedzeniu rosyjskiej RB wypowiadał się także szef rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksandr Bortnikow. Powiedział, że sytuacja na terenie dwóch tzw. republik ludowych w Donbasie pogarsza się i stanowi zagrożenie dla życia mieszkańców.

- Jeśli sytuacja wokół Donbasu będzie rozwijać się nadal tak, jak obecnie, jedynym wyjściem będzie uznanie niepodległości tych terytoriów - powiedział w trakcie poniedziałkowego spotkania były premier Rosji, a obecnie wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Dmitrij Miedwiediew. Przypomniał, że wielu mieszkańców Donbasu ma obywatelstwo Rosji. Wyraził przekonanie, że po takiej decyzji presja na Rosję będzie ogromna, ale potem Zachód "zmęczy się" i sam poprosi Rosję o powrót do rozmów, według jego słów - tak jak to było w 2008 roku. Przypomniał, że jako prezydent Rosji uznał wówczas niepodległość dwóch separatystycznych republik na terenie Gruzji: Abchazji i Osetii Północnej.

Szefowa Rady Federacji (wyższej izby parlamentu Rosji) Walentina Matwijenko podczas narady w Moskwie oznajmiła, że nadszedł czas, by uznać niepodległość Donbasu. Jej zdaniem Rosja powinna zdecydować się na ten krok.

Premier Rosji Michaił Miszustin powiedział, że Rosja analizowała ryzyka związane z podjęciem decyzji o uznaniu niepodległości Donbasu. Jak mówił, rosyjski rząd już wiele miesięcy prowadzi przygotowania do reakcji na uznanie obu "republik ludowych". - Zrobimy wszystko, co możliwe, by zapewnić rozwój gospodarczy kraju - zapewnił szef rosyjskiego rządu. Miszustin powiedział przy tym, że uważa za konieczne, by stanowisko Rosji przedstawić Stanom Zjednoczonym, a jeśli nie będzie postępu, uznać niepodległość "republik ludowych".

Również szef Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) Siergiej Naryszkin powiedział, że popiera propozycję o uznaniu niepodległości Donbasu, choć wspomniał o "ostatniej szansie" w postaci rozmów ze Stanami Zjednoczonymi.

Na zakończenie obrad Władimir Putin zapowiedział, że decyzja w sprawie uznania przez Moskwę dwóch "republik ludowych" w Donbasie zapadnie jeszcze w poniedziałek.

Na zapowiedź decyzji w sprawie uznania przez Rosję niepodległości dwóch "republik ludowych" powołanych w Donbasie przez prorosyjskich separatystów odpowiedział szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba. "Teraz nie tylko Ukraina, ale cały świat uważnie śledzi działania Rosji w sprawie uznania 'tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej'" - napisał na Twitterze.

"Wszyscy zdają sobie sprawę ze skutków takiego kroku. Teraz jest dużo emocji i impulsów, ale właśnie teraz wszyscy mają z zimną krwią skoncentrować się na wysiłkach dotyczących deeskalacji" - dodał. "Nie ma innej ścieżki" - podsumował.

Konflikt w Donbasie

Konflikt zbrojny na wschodzie Ukrainy trwa od 2014 roku, kiedy po ucieczce z kraju prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza i aneksji Krymu przez Rosję wspierani przez Moskwę separatyści utworzyli dwie samozwańcze republiki ludowe: doniecką i ługańską.

Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (UNHCHR) szacuje, że w związku z konfliktem w Donbasie zginęło ponad 13 tysięcy osób. Według Kijowa w wyniku konfliktu śmierć poniosło około 14 tys. ludzi. 

Autorka/Autor:mtom\mtom

Źródło: PAP, TVN24

Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru

Tagi:
Raporty: