Katastrofa na jednostce podwodnej i milczenie władz. Wracają najgorsze wspomnienia


Po dwóch dobach od pożaru na głębinowej jednostce badawczej, w którym zginęło 14 marynarzy, władze Rosja nadal nie ujawniły ani nazwisk zmarłych, ani tego, jaka była to jednostka. Rosyjscy eksperci zwracają uwagę, że "milczenie" wokół obecnej katastrofy przypomina historię z zatonięciem Kurska w 2000 roku, kiedy to zginęło 118 marynarzy. - Część danych o pożarze stanowi tajemnicę państwową. Nie będą one podane do wiadomości publicznej - ogłosił w środę rzecznik kremla Dmitrij Pieskow.

O katastrofie, do której doszło 1 lipca na Morzu Barentsa, ministerstwo obrony poinformowało we wtorek.

"Dla nas każda śmierć marynarzy pod wodą jest zawsze kojarzona z katastrofą Kurska. W niej było wszystko, co może być tragiczne, złe i przestępcze. Wtedy była eksplozja, pożar, dziesiątki ludzi uwięzionych w ciemności i w zimnie na głębokości. Wówczas była odmowa pomocy zagranicznej i wiele różnych kłamstw" – komentuje na stronach portalu radia Echo Moskwy rosyjski publicysta Anton Oriech.

I stwierdza: "Śmierć 118 marynarzy Kurska nadała ton całemu późniejszemu okresowi rządów Władimira Putina i wszystkim kolejnym katastrofom i atakom terrorystycznym w Rosji, w których zginęły tysiące ludzi".

Jak podkreślił, "pierwszą reakcją władz jest prawie zawsze próbą ocalenia siebie, honoru munduru lub reputacji państwa". "Następnie, jeśli jest to możliwe, jest ocalenie ludzi" - dodał.

Rosyjski okręt podwodny Kursk zatonął na Morzu Barentsa 12 sierpnia 2000 roku, w czasie manewrów Floty Północnej z udziałem około 30 okrętów. Zginęli wszyscy członkowie załogi, 118 osób. O katastrofie władze w Moskwie poinformowały dwie doby później, 14 sierpnia 2000 roku.

Do pożaru jednostki głębinowej doszło na Morzu Barentsa Google Maps

Imiona bez nazwisk

We wtorek rosyjski resort obrony podał, że 14 marynarzy zginęło na Morzu Barentsa w wyniku pożaru na głębinowej jednostce badawczej należącej do marynarki wojennej, do którego doszło dzień wcześniej. Ministerstwo komunikowało, że do incydentu doszło "w rosyjskich wodach terytorialnych" podczas "prowadzenia pomiarów biometrycznych".

Władze Rosji dotąd nie ujawniły, jaka to była jednostka. Jak podał we wtorek portal gazety "RBK" powołujący się na źródła w strukturach siłowych, mógł być to mały okręt podwodny AS-12 (Łoszarik). Są jednak także wersje, że do pożaru doszło nie na samym AS-12, a na przenoszącym go innym okręcie podwodnym.

Ministerstwo obrony dotąd nie podało także nazwisk zmarłych marynarzy. Na spotkaniu z szefem resortu obronnego Siergiejem Szojgu Władimir Putin mówił, że wśród ofiar jest siedmiu oficerów w stopniu kapitana I rangi (odpowiednik komandora). Media spekulowały, że jednym ze zmarłych jest kapitan I rangi Denis Dolonski, który kilka lat temu otrzymał tytuł Bohatera Rosji za osiągnięcia w badaniach Arktyki i Antarktyki. "Tytuł Bohatera Rosji miał także zmarły kapitan I rangi Nikołaj Filin, badacz głębinowego sprzętu wojskowego" - podało Echo Moskwy.

Cerkiew w Murmańsku, gdzie w środę odbędzie się msza w intencji zmarłych marynarzy, opublikowała imiona 14 mężczyzn. Nazwisk przy nich nie ma. "Cztery imiona pokrywają się z tymi, które zostały wcześniej ujawnione w mediach. Chodzi o kapitanów pierwszej rangi Denisa Dolonskiego, Nikołaja Filina i Andrieja Woskriesienskogo, a także Denisa Oparina. Na liście opublikowanej przez cerkiew dwukrotnie powtarza się imię Dionizy (kościelna wersja imienia Denis - przyp. red.)” – informuje Echo Moskwy.

Według doniesień rosyjskich dziennikarzy, 40-letni Denis Oparin jest synem kapitana pierwszej rangi Aleksandra Oparina, dowódcy jednostki w Peterhofu (miasto w rejonie pietrodworeckim Petersburga - przyp. red.), która eksploatuje podwodne okręty głębinowe i podlega Głównemu Zarządowi Badań Głębinowych ministerstwa obrony Rosji. To w tej jednostce - według ustaleń dziennika "Kommiersant" - mieli służyć marynarze, którzy zginęli w pożarze.

Minister przyznaje: część załogi przeżyła

Nieoficjalna jest także informacja o tym, że czterem lub pięciu marynarzom udało się przeżyć. Jak podawał we wtorek rosyjski portal Lenta, zostali oni przewiezieni do szpitala w Siewieromorsku, lekarze zdiagnozowali u nich zatrucie toksycznymi produktami spalania i obrażenia ciała.

W środę minister obrony Siergiej Szojgu, który przybył do bazy Floty Północnej w Siwieromorsku, gdzie przetransportowano po pożarze jednostkę głębinową, przyznał, że "część jej załogi udało się uratować". Szojgu mówił, że "jako pierwszy został ewakuowany cywilny specjalista". Minister nie wspomniał o liczbie uratowanych, potwierdzając jedynie, że zginęło 14 osób.

- Siedmiu zmarłych było kapitanami pierwszej rangi, a trzech kapitanami drugiej rangi. Dwaj byli Bohaterami Rosji. Wszyscy zmarli oficerowie zostaną odznaczeni państwowymi nagrodami - oświadczył Szojgu, cytowany przez agencję RIA Nowosti. Dodał, że marynarze "kosztem własnego życia spełnili trudne zadanie: wyeliminowali źródło ognia, uratowali swoich kolegów i jednostkę głębinową".

Tajemnica państwowa

- Część danych o pożarze, w którym zginęło 14 marynarzy jednostki głębinowej, stanowi tajemnicę państwową - poinformował w środę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Nie ujawnił również, na jakiej jednostce doszło do katastrofy.

- W całości informacje te nie mogą być rozgłaszane publicznie, odnoszą się one do kategorii danych ściśle tajnych. Jest rzeczą absolutnie normalną, że tego się nie ujawnia - powiedział Pieskow. Dodał, że chodzi o informacje stanowiące tajemnicę państwową, która jest przestrzegana "w interesach państwa i bezpieczeństwa państwowego". - Dane te nie będą upublicznione również w późniejszym terminie - zapowiedział.

Rzecznik prezydenta Władimira Putina nie odpowiedział na pytanie, czy chodzi o okręt podwodny o napędzie nuklearnym. Pieskow podkreślił, że pełnymi informacjami na temat wypadku dysponuje prezydent Rosji jako zwierzchnik sił zbrojnych. Nie powiedział również, czy Putin spotka się z rodzinami ofiar.

Autor: tas//kg / Źródło: Echo Moskwy, lenta.ru, RIA Nowosti, rbc.ru, PAP