"Takich protestów Rosja nie widziała od co najmniej ośmiu lat". Demonstracje nie tylko w Moskwie

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters, TVN24

W sobotę w całej Rosji doszło do protestów przeciwko aresztowaniu Aleksieja Nawalnego. Demonstracje odbyły się nie tylko w stolicy i dużych miastach, ale także na prowincji, w tym na Syberii. W centrum Moskwy, gdzie doszło do zamieszek, policja zatrzymała m.in. żonę opozycjonisty Julię Nawalną, która później tego dnia została wypuszczona. Jak podają media, zatrzymano ponad dwa tysiące manifestantów, chociaż ta liczba może okazać się znacznie wyższa.

OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO

Demonstracje w obronie aresztowanego Aleksieja Nawalnego odbyły się w blisko 100 miastach w całej Rosji. W samej tylko Moskwie protestowały w sobotę dziesiątki tysięcy ludzi. - Takich protestów Rosja nie widziała od co najmniej ośmiu lat. Co znamienne, protestują nie tylko Moskwa i Petersburg, czyli te największe, najbogatsze i najbardziej liberalne miasta Rosji, w których stopień krytyki rosyjskich władz jest najwyższy. Protestuje także prowincja, protestują miasta odległe, na Syberii, na południu Rosji, na dalekim wschodzie. To jest coś niesamowitego, czego w Rosji wcześniej nie było - relacjonował z Moskwy korespondent "Faktów" TVN Andrzej Zaucha.

Jak mówił, Aleksiej Nawalny jest tylko symbolem tych demonstracji, pretekstem, by się odbyły, "ale tak naprawdę ludzie są coraz bardziej niezadowoleni z tego, co dzieje się w Rosji, niezadowoleni z polityki władz i z samego Władimira Putina".

Zamieszki w Moskwie, protesty na Syberii

Protesty zwołane przez zwolenników Nawalnego na rosyjskim Dalekim Wschodzie zaczęły się wczesnym rankiem czasu moskiewskiego. Demonstracje zorganizowano wtedy w niektórych miastach Syberii, mimo że temperatura w sobotę spadła do nawet -50 stopni. Niezależny portal Meduza podał, że w Nowosybirsku w manifestacji uczestniczyło ponad trzy tysiące ludzi. Współpracownicy Nawalnego pisali na Twitterze, że "liczebność uczestników akcji przechodzi wszelkie oczekiwania".

W Moskwie największa demonstracja odbyła się na Placu Puszkina. W tłumie widać było liczne czerwone kartki z nadrukiem "Wolność dla Nawalnego". Policjanci zatrzymywali wyrywkowo uczestników protestu, działali brutalnie, bili zatrzymanych. W rejon placu Puszkina przybyły autobusy gwardii narodowej (Rosgwardii). Według "Nowej Gaziety" plac został okrążony przez funkcjonariuszy policji.

Jak donosił Andrzej Zaucha, cztery godziny po wybuchu protestów w rosyjskiej stolicy i pięć godzin po rozpoczęciu masowych zatrzymań funkcjonariuszom udało się rozproszyć demonstrantów. - W tej chwili w rosyjskiej stolicy gdzieniegdzie są większe grupy, po sto, kilkadziesiąt osób, które niosą plakaty, wykrzykują hasła, ale można powiedzieć, że manifestacja w Moskwie praktycznie się zakończyła. Podobnie zresztą, jak w całej Rosji - mówił dziennikarz około godziny 16 czasu miejscowego.

Współpracownicy Aleksieja Nawalnego zapowiedzieli w sobotę, że w kolejnym tygodniu ponownie zorganizują demonstracje w obronie aresztowanego opozycjonisty. - W następny weekend przeprowadzimy nowe akcje protestu - zapowiedział w transmisji wideo współpracownik Nawalnego Leonid Wołkow.

Ponad 2 tysiące zatrzymanych

Jak podał portal OWD-Info, monitorujący zatrzymania w Rosji, na demonstracjach w sobotę policja zatrzymała w całym kraju łącznie 2131 osób, w tym blisko 800 w Moskwie i ponad 300 w Petersburgu. Nigdy wcześniej skala zatrzymań nie była tak duża. W 2017 roku, gdy Nawalny wezwał do protestów przeciwko korupcji i demonstracje odbyły się w wielu rosyjskich miastach, zatrzymanych zostało 1769 osób.

- Musimy pamiętać o tym, że o bardzo wielu osobach ciągle nie ma informacji. Są w więźniarkach, ale nie ma potwierdzenia, że zostały zatrzymane - zwrócił uwagę Andrzej Zaucha. O godzinie 16.30 czasu polskiego PAP podała, że zatrzymania w Moskwie trwają.

Władze jeszcze przed rozpoczęciem manifestacji ostrzegły, że zgromadzenia nie uzyskały zezwolenia i przypomniały o odpowiedzialności za udział w protestach. W ostatnich dniach policja zatrzymywała organizatorów i aktywistów, niektórzy otrzymali już karę aresztu administracyjnego.

Jak podaje rosyjska agencja RIA Nowosti, powołując się na źródło w służbach, podczas sobotniej demonstracji w Moskwie poszkodowanych zostało 39 funkcjonariuszy policji, ale ich obrażenia nie są ciężkie. Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej poinformował, że rozpoczął wstępne postępowanie dotyczące użycia przemocy wobec funkcjonariuszy.

Żona Nawalnego zatrzymana. Opuściła komisariat

Podczas zamieszek w Moskwie zatrzymano żonę opozycjonisty, Julię Nawalną. Opublikowała ona w mediach społecznościowych swe zdjęcie z furgonetki policyjnej. Później współpracownicy Nawalnego opublikowali na Twitterze nagranie wideo z jej zatrzymania. Nawalnej towarzyszył adwokat i na nagraniu słychać jego pytania do policjantów, które ci zignorowali: nie przedstawili się i nie podali powodów zatrzymania. Funkcjonariusze nie pozwolili też, by adwokat razem z żoną polityka wsiadł do policyjnego auta.

Kilka godzin później żona opozycjonisty została wypuszczona. Jako pierwsza poinformowała o tym niezależna "Nowaja Gazieta". Później wiadomość potwierdził Aleksiej Mielnikow, członek komisji społecznej wizytującej moskiewskie więzienia. Julia Nawalna tym razem nie opublikowała żadnych informacji.

Po wyjściu z komisariatu w moskiewskiej dzielnicy Sokoł Nawalna miała wsiąść do samochodu i odjechać. Nie wiadomo, czy policja sporządziła wobec niej protokół o wykroczeniu i czy grozi jej kara administracyjna.

Julia Nawalna w przeszłości nie pojawiała się na demonstracjach zwoływanych przez jej męża, jeśli odbywały się one - tak jak protesty w sobotę - bez zezwolenia władz.

W sobotę poinformowano także o zatrzymaniu Lubow Sobol, współpracowniczki Nawalnego. Kobieta zatrzymana została wprost przed kamerami mediów pracujących podczas demonstracji. Współpracowniczka Nawalnego mówiła między innymi, że obawia się prowokacji ze strony policji. Policjanci rozepchnęli otaczających ją dziennikarzy i wyciągnęli ją z tłumu.

Otrucie i zatrzymanie Aleksieja Nawalnego

Nawalny, jeden z liderów antykremlowskiej opozycji, 20 sierpnia 2020 roku trafił do szpitala w Omsku na Syberii. Poczuł się źle na pokładzie samolotu lecącego z Tomska do Moskwy, stracił przytomność i zapadł w śpiączkę. Na żądanie rodziny został przetransportowany do Berlina. Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) potwierdziła 6 października, że Nawalnego próbowano otruć za pomocą bojowego środka porażającego układ nerwowy nowiczok.

Aleksiej Nawalny został zatrzymany niedzielę, 17 stycznia, na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo tuż po przylocie z Berlina, gdzie przebywał jeszcze na rehabilitacji. Nakazem sądu został umieszczony w areszcie na 30 dni, do 15 lutego. Rosyjskie służby więzienne domagają się bezwzględnego wykonania wobec niego zawieszonego wyroku, wydanego pięć lat temu. Decyzję o tym sąd podejmie 2 lutego.

ZOBACZ TAKŻE: Oddzieliła go bramka, podeszli policjanci w maskach. Jak wyglądało zatrzymanie Nawalnego >>>

Prawnicy Aleksieja Nawalnego poinformowali w czwartek, że złożyli do Moskiewskiego Sądu Obwodowego apelację od decyzji o jego areszcie na 30 dni. Obrońcy uważają, że rozprawa 18 stycznia odbyła się w sposób niezgodny z prawem.

W Moskwie zatrzymani zostali współpracownicy Nawalnego – Lubow Sobol i Gieorgij Arbuzow. Aresztowana została też rzeczniczka Nawalnego Kira Jarmysz.

Nawalny został w 2014 roku skazany na trzy i pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat za domniemaną defraudację funduszy firmy Yves Rocher. W tym procesie współoskarżonym był jego brat Oleg Nawalny, któremu sąd nie zawiesił wykonania kary i który odbył wyrok w kolonii karnej. Okres próby zakończył się 30 grudnia 2020 roku. 11 stycznia Federalna Służba Więzienna zwróciła się do sądu, by kara warunkowa została zamieniona na bezwzględne wykonanie kary, a więc odbycie wyroku w kolonii karnej. FSIN prosi sąd, aby Nawalny pozostał w areszcie śledczym do czasu, gdy rozpatrzony zostanie wniosek o zamianę wyroku w zawieszeniu na bezwzględne wykonanie kary, czyli pozbawienie wolności.

Autorka/Autor:mjz, momo/b,rzw

Źródło: PAP, Reuters, TVN24

Tagi:
Raporty: