Po zapowiedzi Władimira Putina o wznowieniu dalekich lotów bombowców, rosyjskie maszyny od razu wzbiły się w powietrze. Swoje loty wykonują jednak pod czujnym okiem NATO.
- Dwadzieścia jeden myśliwców NATO przez ponad pięć godzin towarzyszyło samolotom lotnictwa strategicznego Rosji w czasie jego ćwiczeń - poinformował dowódca rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu, generał Paweł Androsow.
Wojskowy nie chciał jednak podawać szczegółów. Powiedział jedynie, że rosyjskie Tu-160, Tu-95MS, Tu-22MZ orz Ił-78 wystartowały ok. 50 razy i spędziły w powietrzu w sumie ponad 400 godzin. -W czasie manewrów odnotowano zbliżanie się do naszych samolotów natowskich maszyn - mówi rosyjski generał.
Androsow nie sprecyzował też, kiedy odbyły się opisane przez niego manewry. Ujawnił tylko, że latano nad Oceanem Atlantyckim, Oceanem Spokojnym, Oceanem Arktycznym i Morzem Czarnym. Generał przypomniał, że w czasach ZSRR samoloty lotnictwa strategicznego regularnie latały nad tymi akwenami, przy czym loty potrafiły trwać nawet 24 godziny. Teraz bombowce latały ok. 13 godzin.
Samoloty rosyjskie powróciły na zimnowojenne szlaki na rozkaz Władimira Putina, który powołując się na zagrożenie bezpieczeństwa kraju zadecydował o wznowieniu lotów. Waszyngton natychmiast oznajmił, że aktywnością Rosjan nie będzie się przejmował: - Jeśli Rosja uważa, że powinna pozwolić wynurzyć się z naftaliny kilku swoim starym samolotom, żeby znów latały, to jej decyzja - bagatelizował rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu.
Pod koniec lipca norweskie i brytyjskie myśliwce przechwytujące wystartowały w kierunku dwóch rosyjskich bombowców dalekiego zasięgu, które niebezpiecznie zbliżyły się do przestrzeni powietrznej Norwegii i Wielkiej Brytanii. W sierpniu rosyjskie bombowce zbliżyły się w trakcie ćwiczeń do wyspy Guam na Pacyfiku, gdzie znajduje się baza wojskowa USA.
Źródło: PAP/Radio Szczecin