- W Państwie Islamskim jest zasada, że za próbę wycofania się z walki czeka natychmiastowa egzekucja - twierdzi Abu Osama, były wyższy rangą bojownik dżihadystów. Według niego w Państwie Islamskim trwają ciągle wewnętrzne tarcia i walki. On sam miał przeprowadzić zamachy na kilkunastu lokalnych watażków z rozkazu ich przełożonych. Twierdzi przy tym, że napływ zagranicznych ochotników do "kalifatu" ustał, głównie z powodu uszczelnienia granicy przez Turcję.
Abu Osama utrzymuje, że przystąpił do Państwa Islamskiego wiosną 2013 roku, zanim organizacja odniosła szereg sukcesów i stała się powszechnie znana. Mieszkał we wschodniej Syrii, która obecnie jest bastionem dżihadystów i skąd wyprowadzili swoją udaną ofensywę na zachodni Irak w 2014 roku. - Przekonała mnie ich ideologia i przysiągłem wierność - mówi mężczyzna.
Ani kroku wstecz z pola bitwy
Zanim stał się pełnoprawnym żołnierzem dżihadu, przeszedł przez trzy różne obozy szkoleniowe. Jak mówi, radykałowie dzielą rekrutów na dwie grupy. Pierwsza przechodzi skrócone i podstawowe szkolenie, po którym trafia na front. Ci bystrzejsi i o silniejszym przywiązaniu do idei dżihadu trafiają na dłuższe szkolenia. Nie muszą skończyć na froncie, ale często na zapleczu, pełniąc funkcje administracyjne i wewnętrznej służby bezpieczeństwa. Abu Osama twierdzi, że po pewnym czasie został szejkiem i szefem aparatu bezpieczeństwa w małej miejscowości na wschodzie Syrii. Odpowiadał między innymi za zamachy na innych lokalnych szejków, którzy zostali uznani przez wyższe przywództwo za niewygodnych. W Państwie Islamskim ma trwać ciągła wewnętrzna walka o wpływy. - Oni rządzą zgodnie z zasadą "dziel i rządź". Zwracają wszystkich przeciw wszystkim, sieją nienawiść pomiędzy różnymi narodowościami - twierdzi Abu Osama. Syryjczycy w szeregach dżihadu mają być wrodzy wobec Irakijczyków, Tunezyjczycy przeciw Algierczykom a Europejczycy przeciw Amerykanom i tak dalej. Lokalni szejkowie mają też prowadzić swoje własne wojenki. Wszyscy nieustanie walczą o wpływy i pieniądze. Niektórzy nie wykonują rozkazów nadchodzących z góry. Sami szeregowi bojownicy mają mieć "wyprane mózgi" przez ciągłe wykłady i pogadanki religijne. Przed ruszeniem do bitwy są zagrzewani przypomnieniami o niegodziwościach, jakich niewierni i heretycy dopuścili się na muzułmanach, co ma "zazwyczaj spokojnie wystarczać". Gdyby jednak nie starczało, to za próbę wycofania się z pola bitwy karą jest natychmiastowa egzekucja.
Dżihad z wyrachowania
Były bojówkarz twierdzi, że w okresie początkowych zwycięstw Państwa Islamskiego dżihadyści zaprowadzali na podbitych przez siebie terenach porządek. Po okresie bezprawia i chaosu spowodowanego wojną domową ludzie witali to z ulgą. Wbrew pozorom nie wymagano nawet ścisłego przestrzegania szariatu, ponad to, co i tak za słuszne uznają normalni konserwatywni muzułmanie. Jednak bojówkarze mieli szybko zacząć dopuszczać się napadów na cywilów. Obecnie wyzysk ma być powszechny. Utworzono specjalny organ do jego zwalczania, ale jak twierdzi Abu Osama, wszystkie skargi trafiają do szuflad. - Nikt ich później nie otwiera - dodaje. Większość nowych ochotników wstępujących w szeregi Państwa Islamskiego ma robić to z wyrachowania i liczenia na korzyści majątkowe. Niektórzy nie mają specjalnego wyboru, zwłaszcza mieszkający w Iraku sunnici, bowiem kontrolowany przez szyitów rząd jest im wrogi i ich przyszłość nie wygląda dobrze w wypadku klęski Państwa Islamskiego. Później nie ma już ucieczki, bo dezercja i złapanie oznacza karę śmierci. On sam uciekł, bowiem obawiał się o własne życie. Był przekonany, że po przeprowadzeniu przez niego serii egzekucji na lokalnych szejkach narobił sobie tylu wrogów, że on zginie następny. Wykorzystując swoją pozycję, wysłał rodzinę do Turcji i sam uciekł jej śladami. Abu Osama nie przedstawia optymistycznej wizji przyszłości. Naloty państw zachodnich i arabskich mają być całkowicie nieskuteczne. - Nawet nie ukruszają potęgi Państwa Islamskiego - twierdzi. Jedynym co jego zdaniem może pokonać dżihadystów to powstanie samych Syryjczyków, którzy otrzymaliby wydatne wsparcie z zewnątrz.
Autor: mk\mtom / Źródło: ENEX