PZU nie chce płacić za remont żaglowca "Fryderyk Chopin" - poinformował kapitan Krzysztof Baranowski, pomysłodawca i założyciel fundacji prowadzącej "Szkołę pod Żaglami", korzystającej ze statku. Pod koniec października żaglowiec stracił oba maszty na wodach Atlantyku.
Kapitan Baranowski powiedział, że informację otrzymał od armatora. - Nie wiem, jak to komentować. W pierwszym odruchu armator (Europejska Wyższa Szkoła Prawa i Administracji w Warszawie) zapowiedział pozew do sądu, ale nie widział jeszcze uzasadnienia, które ma być dostępne w piątek - zaznaczył.
Baranowski dodał: - Brzmi to bardzo niepokojąco. Statek jest ubezpieczony w PZU od 20 lat. Sam go ubezpieczałem. Może oznaczać, że pójdzie na żyletki.
Kłopoty "Chopina"
Szkoleniowy żaglowiec "Fryderyk Chopin" wpadł w tarapaty pod koniec października. Wtedy to jednostka straciła oba maszty przy sztormowej pogodzie w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly na Atlantyku. Żaglowiec został odholowany do portu Falmouth w Kornwalii, gdzie nadal przebywa. 36 gimnazjalistów musiało przerwać rejs na Karaiby i wróciło autokarami do kraju.
Oględziny
Rzeczoznawca PZU dokonał oględzin i sporządził raport. Koszt remontu statku na miejscu, w stoczni Penndenis w Kornwalii, oceniany jest na 900 tys. złotych, zaś w stoczni w Polsce na 700 tys. - 1,5 mln zł. Koszt odpowiada około jednej trzeciej wartości statku, a w PZU ubezpieczony był do pełnej wartości - zaznaczył Baranowski.
Pisemna decyzja
Jak poinformował rzecznik prasowy PZU Michał Witkowski, do końca tygodnia PZU przekaże armatorowi żaglowca pisemną decyzję ws. odszkodowania za likwidację szkody. - Obecnie trwa proces likwidacji szkody związanej z polisą ubezpieczeniową "Fryderyka Chopina". Decyzja będzie podjęta zgodnie z zawartą umową ubezpieczenia - powiedział Witkowski.
Zaznaczył, że nie może ujawnić opinii publicznej, jaka to będzie decyzja, ani jej w żaden sposób komentować. - Ustawa o działalności ubezpieczeniowej nakłada na zakład ubezpieczeń tajemnicę dot. konkretnych umów ubezpieczenia. Za jej niedotrzymanie grozi sankcja karna - wyjaśnił.
Jak powiedział, "decyzja zostanie szczegółowo uzasadniona, a armator otrzyma całą dokumentację przygotowaną w związku z likwidacją szkody". I dodał, że dzieje się tak w przypadku każdej szkody. Podkreślił, że jeżeli armator uzna to za stosowne, będzie mógł całą tę dokumentację pokazać opinii publicznej. - W przypadku ubezpieczeń każda decyzja jest podejmowana po dokładnej analizie zdarzenia, każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie, a decyzje wynikają z zawartej umowy ubezpieczenia - zaznaczył.
Ręce opadają
Pomoc przy naprawie zaoferowały Fundacji "Szkoła pod Żaglami" różne firmy.
- Myśmy (Fundacja) zadeklarowali, że postawimy cały stały i ruchomy takielunek wart ok. 300 tys. zł., ale główna trudność polega na specjalistycznych umiejętnościach szkutniczych. 20 lat temu taką pracę wykonaliśmy z kpt. Ziemowitem Barańskim (kapitanem "Chopina") w niewielkim zespole ludzi. Teraz chcieliśmy zebrać tę samą ekipę i wykonać pracę własnym sumptem, gdy stocznia angielska będzie robić maszty, ale w tej sytuacji ręce opadają - skarży się Baranowski.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24