Prezydent USA Barack Obama przeprosił w czwartek za styczniową operację antyterrorystyczną, w której przez przypadek zabito dwóch zakładników więzionych przez Al-Kaidę. Chodzi o pracowników organizacji charytatywnych Amerykanina Warrena Weinsteina i Włocha Giovanniego Lo Porto.
Zabici zakładnicy to obywatel USA, lekarz Warren Weinstein, oraz pracownik organizacji pomocowej, Włoch Giovanni Lo Porto.
73-letni Weinstein został porwany w 2011 r. w Lahaur na wschodzie Pakistanu. W zamian za jego uwolnienie Al-Kaida żądała wypuszczenia na wolność jej bojowników przebywających w więzieniach w USA. Amerykanin pojawił się na nagraniach publikowanych przez terrorystów w maju 2012 r. i w grudniu 2013 r. Prosił wówczas Obamę o interwencję oraz skarżył się na problemy z sercem i astmę.
Prezydent powiedział, że Weinstein poświęcił się pracy dla Korpusu Pokoju, a w ostatnim czasie - dla Agencji Stanów Zjednoczonych ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID). Dodał, że rozmawiał z jego rodziną.
Pochodzący z Sycylii Lo Porto został porwany w Pakistanie w styczniu 2012 r., zaledwie trzy dni po przybyciu do kraju, w którym miał pracować dla niemieckiej organizacji budującej domy dla ofiar powodzi z 2010 r. Wraz z nim islamiści porwali innego mężczyznę, który został uwolniony w 2014 r. przez niemieckie siły specjalne.
Obama: biorę odpowiedzialność za tę śmierć
- Jako mąż i jako ojciec nie mogę sobie wyobrazić bólu, przez który przechodzą dziś rodziny Weinstein i Lo Porto - oświadczył Obama. Dodał, że bierze odpowiedzialność za tę śmierć i zarządził śledztwo w tej sprawie.
- Głęboko żałuję tego, co się stało - powiedział Obama i zapowiedział, że odtajni niektóre szczegóły operacji, żeby rodziny mogły poznać przebieg wydarzeń.
Cywile w obozie Al-Kaidy
Zakładnicy zginęli w akcji antyterrorystycznej na pograniczu Afganistanu i Pakistanu. Obama bronił jednak operacji, mówiąc, że przed jej przeprowadzeniem żadne dostępne dane nie wskazywały na obecność zakładników w wytypowanym do ataku miejscu.
- Na podstawie danych wywiadowczych, jakimi wówczas dysponowaliśmy, uzyskanych m.in. po setkach godzin obserwacji, uważaliśmy, że chodziło o obóz Al-Kaidy, że na miejscu nie było cywilów, a ujęcie znajdujących się tam terrorystów było niemożliwe - podkreślił prezydent.
Obama wyjaśnił , że akcja była "całkowicie zgodna" z wytycznymi dla misji antyterrorystycznych przeprowadzanych w regionie.
Atak z drona
Włoskie MSZ wyraziło ubolewanie z powodu "tragicznego (...) błędu naszych amerykańskich sojuszników". Resort zaznaczył jednak, że odpowiedzialność za śmierć zakładników ponoszą wyłącznie terroryści, potwierdził też zaangażowanie Włoch w walkę z nimi u boku swych sojuszników.
Na krótko przed wystąpieniem Obamy Biały Dom podał, że w styczniowej akcji zginął też jeden z przywódców Al-Kaidy, Amerykanin Ahmed Farouq, a w innej operacji sił antyterrorystycznych USA, również przeprowadzonej w styczniu, zginął inny Amerykanin, rzecznik Al-Kaidy Adam Gadahn. Zaznaczono, że ataki nie były wymierzone konkretnie w tych dwóch mężczyzn i nie było wiadomo, że znajdowali się na miejscu.
Źródła w rządzie USA podały, że w obu przypadkach operacje przeprowadzono z użyciem drona.
Autor: pk//gak/kwoj / Źródło: reuters, pap