Zdaniem amerykańskich komentatorów prezydent Trump podczas wystąpienia na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ, próbował pogodzić swoją politykę "Ameryka przede wszystkim” z koniecznością współpracy międzynarodowej, która jest podstawową funkcją Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Zdaniem Matta Visera, komentatora dziennika "The Boston Globe", te dwa odmienne cele zaowocowały odrębnymi częściami przemówienia.
W pierwszej prezydent USA mówił o harmonii, suwerenności, nienarzucaniu swojej woli przez Waszyngton innym państwom oraz wspólnej walce z terroryzmem. Druga pełna była potępienia dla takich państw jak Korea Północna, Iran, Wenezuela i Syria.
- Donald Trump wykazał, że jego polityka 'Ameryka przede wszystkim' nie stanowi zagrożenia dla współpracy międzynarodowej w działaniach zmierzających do osiągnięcia wspólnych celów - stwierdził z kolei komentator "The Wall Street Journal" John Bussey w wypowiedzi dla telewizji Fox News.
Dla Chrisa Cillizza, komentatora telewizji CNN, 41-minutowe wystąpienie Trumpa w ONZ "było zdecydowaną obroną podstawowego znaczenia amerykańskiej suwerenności, strzałem ostrzegawczym w kierunku 'łajdackich państw' i przypomnieniem, że Stany Zjednoczone nie zamierzają zawierać porozumień, które nie są zgodne z ich interesami".
Nowa lista państw osi zła
- Prezydent Trump – argumentuje natomiast Oren Dorell w tekście zamieszczonym w portalu internetowym dziennika "USA Today" - zaktualizował przedstawioną przez prezydenta George'a W. Busha w roku 2002 listę państw "osi zła".
O ile dla Busha "osią zła" w roku 2002 były Irak, Iran i Korea Północna, obecnie według Trumpa, szczególne zagrożenie dla świata i swoich własnych obywateli stanowią Korea Północna, Iran i Wenezuela.
Eksperci w dziedzinie stosunków międzynarodowych, podkreślają wyjątkowo ostry i bezprecedensowy dla wystąpień na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ ton wypowiedzi amerykańskiego prezydenta pod adresem Korei Północnej.
Trump ostrzegł północnokoreańskiego dyktatora, że kontynuuje "samobójczą misję" i zagroził, że USA będą zmuszone "całkowicie zniszczyć Koreę Północną", jeśli Kim Dzong Un nie zaprzestanie swoich prowokacyjnych poczynań.
Takie groźby, bez przedstawienia konkretnych posunięć wobec Pjongjangu - zdaniem prof. Carli Anne Robbins, ekspert Council on Foreign Relations - nie wnoszą nic nowego. Dodatkowo zdaniem prof. Robbins, nasilenie przez Trumpa buńczucznej retoryki, grozi "dewaluacją" amerykańskich gróźb i ich zlekceważeniem przez Pjongjang.
Prof. Robbins zwróciła uwagę, że prezydent USA pominął w swoim wystąpieniu szereg kluczowych zagadnień, jak paryskie porozumienie klimatyczne, prawa człowieka i mieszanie się Rosji w demokratyczne wybory.
Takich krytycznych opinii nie podziela Tom Rogan publicysta "Washington Examiner". Rogan chwali amerykańskiego prezydenta za zwrócenie uwagi nie tylko na bezpośrednie zagrożenia dla Ameryki, jakim jest reżim w Pjongjangu i teokracja w Teheranie. Trump - wskazuje komentator - potępił także "socjalistyczną dyktaturę prezydenta Wenezueli Nicolasa Maduro i ideologię socjalizmu, która 'gdziekolwiek była testowana przyniosła tylko biedę i cierpienia'".
Wystąpienie prezydenta - konkluduje Tom Rogan - było właściwym przesłaniem, świetnie dostrojonym, jak powiedział Trump, "do epoki 'ogromnych obietnic i wielkiego zagrożenia'".
Autor: kg//plw / Źródło: PAP