Nie znam drugiego takiego przypadku, gdzie konfrontacja jest tak jasna i prosta. Po jednej stronie tylko społeczeństwo, po drugiej stronie tylko dyktator z bronią - mówił w "Faktach po Faktach" historyk, profesor studiów europejskich Uniwersytetu Oksfordzkiego Timothy Garton Ash. Odniósł się do trwających od sierpnia protestów na Białorusi.
Pięć tygodni temu Białorusini poznali oficjalne wyniki wyborów prezydenckich. Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że wygrał prezydent Alaksandr Łukaszenka, często określany jako ostatni europejski dyktator, zdobywając 80,23 procent głosów. Jego główna rywalka Swiatłana Cichanouska miała otrzymać 10,12 procent. Od czasu ogłoszenia tych wyników w kraju trwają masowe protesty obywateli, którzy uważają, że wybory zostały sfałszowane. Demonstracje są brutalnie tłumione przez siły bezpieczeństwa.
"To już jest inny kraj. To jest rewolucja w świadomości"
O sytuację na Białorusi oraz jej elementy wspólne z protestami lat 80. w Polsce pytany był w "Faktach po Faktach" historyk, profesor studiów europejskich Uniwersytetu Oksfordzkiego Timothy Garton Ash. Jego zdaniem to, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, jest "bardziej porównywalne do roku '80 w Polsce, niż '89". - Białoruś to najbardziej sowieckie z państw postsowieckich. Są tam PGR-y, ogromne państwowe zakłady pracy, tysiące robotników, którzy strajkują. Tu także pojawia się pytanie, czy Moskwa wejdzie, czy nie wejdzie - tłumaczył profesor, nawiązując do dylematu, wobec którego stała Polska w latach 80. ubiegłego wieku.
- Historia się nigdy nie powtarza dokładnie - zwrócił uwagę. Jak dodał, "jedno możemy powiedzieć, że tak jak w Polsce w sierpniu 1980 i po sierpniu, tak Białoruś to już nigdy nie będzie taki sam kraj". - To już jest inny kraj. To jest rewolucja w świadomości - mówił.
Timothy Garton Ash poinformował, że wspólnie z innymi naukowcami z Oksfordu przeprowadzał badania na temat historii oporu obywatelskiego. - Nie znam drugiego takiego przypadku, gdzie ta konfrontacja jest tak jasna i prosta. Po jednej stronie tylko społeczeństwo, masowa mobilizacja, demonstracje, odwaga i kreatywność. Po drugiej stronie tylko dyktator z bronią - w tym wypadku dosłownie Łukaszenka z kałasznikowem - za którym stoi jedynie przemoc - wskazał.
- Problem polega na tym, że nie ma nic pomiędzy nimi. To, co jest między, jest istotne, jeżeli ma być coś wynegocjowane - powiedział. Dodał, że liderzy białoruskiej opozycji, którzy mogliby stanowić równoważnik między społeczeństwem a reżimem, znajdują się "w aresztach lub na wygnaniu".
"Na Kremlu nie ma Gorbaczowa, jest anty-Gorbaczow - Władimir Putin"
Zapytany o to, czy Łukaszenka, tak jak generał Wojciech Jaruzelski w 1989 roku jest gotowy usiąść do rozmów z opozycją, naukowiec odpowiedział, że "nic na to nie wskazuje". - Różnica między Jaruzelskim w 1980 a w 1989 roku jest taka, kto był na Kremlu. Raz [Leonid] Breżniew, raz [Michaił] Gorbaczow. Teraz na Kremlu nie ma Gorbaczowa, odwrotnie, jest anty-Gorbaczow, Władimir Putin - powiedział gość "Faktów po Faktach".
Jego zdaniem na Białorusi "są ludzie systemu władzy, którzy byliby gotowi wynegocjować kompromis z opozycją, ale Łukaszenka absolutnie na to nie pozwala".
"Są takie sytuacje w historii, gdzie nikt nie wie co się stanie"
Zapytany o to, w jakim kierunku może rozwinąć się sytuacja na Białorusi, gość TVN24 przyznał, że "są takie sytuacje w historii, gdzie nikt nie wie, co się stanie". - Można zapytać: wiedząc, co wiemy, co powinniśmy zrobić i co zrobić powinna opozycja? - powiedział. Podkreślił, że ważna jest "strategia i organizacja".
- Jest spontaniczna, masowa mobilizacja. Fantastyczna kreatywność. Jest też linia strategiczna, która ma jeden postulat: nowe, wolne wybory. To jest bardzo dobry postulat - przyznał. Zwrócił jednak uwagę, że z miesiąca na miesiąc protesty mogą wygasać, a głównym tego powodem są "brutalne represje".
Według Timothy’ego Gartona Asha, białoruskim protestom nie brakuje zorganizowanego przywództwa, choć większość liderów znajduje się w aresztach lub poza krajem. - Jest jednak ciekawy fenomen i jest nim Hongkong. Przywódcy tam byli aresztowani, ale protesty w dalszym ciągu organizowano przez media społecznościowe. To nie było możliwe w 1989 roku - zauważył.
Garton Ash: Nord Stream 2 może być kluczowe dla sytuacji na Białorusi
Profesor Garton Ash był pytany o wpływ Rosji na to, co dzieje się na Białorusi. - Gdyby Niemcy byli gotowi położyć sprawę Nord Stream 2 na stole, po pierwsze z powodu Białorusi, ale po drugie w związku ze sprawą otrucia Aleksieja Nawalnego, to mogłoby zmienić sytuację. To jest dla Putina bardzo poważne - wskazał.
Jak jednak dodał, "kompletnie nierealne" jest, by Kreml całkiem odpuścił wpływy w Mińsku. - Putin kalkuluje, co jest w jego interesie. Gdyby był prorosyjski kandydat na prezydenta, to byłby nim bardzo zainteresowany - wskazał.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej po dnie Bałtyku z Ust-Lugi w Rosji do Greifswaldu w Niemczech. Jego budowie sprzeciwiają się m.in. Polska, Ukraina czy Stany Zjednoczone. Waszyngton uważa tę inwestycję za zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa narodowego oraz dla bezpieczeństwa energetycznego Europy. W związku z otruciem rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, również w niemieckich kręgach politycznych pojawiają się głosy za możliwym wstrzymaniem projektu.
Źródło: TVN24