Ani jeden żołnierz z Rosji nie przekroczył jeszcze białoruskiej granicy - zapewnił prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. W czwartek opozycyjna Rada Koordynacyjna oświadczyła, że niedopuszczalne jest tworzenie w Rosji sił w celu użycia ich na terytorium Białorusi. Rada odniosła się tym samym do zapowiedzi prezydenta Rosji Władimira Putina o sformowaniu "rezerwy policyjnej" do wykorzystania na prośbę Łukaszenki. W piątek Kreml powtórzył, że ma nadzieję, iż "rezerwa nie zostanie wykorzystana".
"Rada Koordynacyjna uważa za niedopuszczalne formowanie na terytorium Federacji Rosyjskiej lub innego państwa grup zbrojnych w celu ich wykorzystania na terytorium Białorusi: jest to sprzeczne z prawem międzynarodowym i zgodną opinią białoruskiego społeczeństwa" - napisała Rada Koordynacyjna w oświadczeniu.
Rada wyraziła ubolewanie, że na prośbę urzędującego prezydenta Białorusi, który powinien być gwarantem konstytucji, w Rosji stworzono w takim celu siły składające się z funkcjonariuszy organów ochrony prawa. W oświadczeniu podkreślono, że problemy związane z kryzysem wewnętrznym na Białorusi powinny być rozwiązywane wyłącznie w ramach konstytucyjnych oraz środkami pokojowymi bez ingerencji z zewnątrz.
"Prosimy wszystkich zagranicznych partnerów, by powstrzymali się przed twierdzeniami o reprezentowaniu interesów społeczeństwa białoruskiego, udzielaniu pomocy Radzie Koordynacyjnej itp." - napisała Rada, dodając, że nie przyjmie żadnej pomocy zagranicznej ani nie będzie uczestniczyć w jej rozdzielaniu. Była to reakcja na propozycję Unii Europejskiej, by Rada uczestniczyła w rozdysponowywaniu 53 milionów euro na wsparcie organizacji pozarządowych, osób represjonowanych i obywateli Białorusi.
Rosyjska rezerwa w gotowości
W czwartek prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył, że w jego kraju sformowana została rezerwa spośród funkcjonariuszy organów ochrony prawa, która w razie konieczności może być wysłana na Białoruś. Jak dodał, nastąpiło to na prośbę prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki.
- Jednak umówiliśmy się też, że ta rezerwa nie będzie wykorzystywana dopóty, dopóki sytuacja nie będzie wymykać się spod kontroli i dopóki elementy ekstremistyczne, zasłaniając się hasłami politycznymi, nie przekroczą określonych granic i nie zaczną po prostu rozboju: podpalania aut, domów, banków, zajmowania budynków administracyjnych i tak dalej - powiedział rosyjski prezydent.
Wyjaśnił, że podczas rozmowy z Łukaszenką doszli obaj do wniosku, że nie ma obecnie konieczności wysyłania tych sił. - Mam nadzieję, że jej nie będzie i że z tego powodu nie użyjemy tej rezerwy - dodał.
Komunikat Kremla
W piątek rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow powtórzył, że Kreml ma nadzieję, iż rezerwa sił policyjnych, przygotowana w Rosji na prośbę Alaksandra Łukaszenki, nie zostanie tam wykorzystana.
Rzecznik podkreślił, że Putin nazwał te siły "rezerwą". - Zakładamy, że nie ma żadnej niezbędnej potrzeby jej uruchomienia i wykorzystania - wyjaśnił. Jak stwierdził Pieskow, Rosja ma nadzieję, że "Białoruś nie stanie w obliczu sytuacji skrajnej", o jakiej wspominał Putin w kontekście tych sił.
Pieskow ocenił ponadto, że białoruska milicja "działa nadzwyczaj ostrożnie i starannie wypełnia swoje funkcje".
"Sami sobie radzimy"
W piątek Alaksandr Łukaszenka, cytowany przez rosyjską agencję RIA Nowosti oświadczył, że "ani jeden żołnierz z Rosji nie przekroczył granicy z Białorusią". - Stworzyliśmy z nim (prezydentem Rosji - red.) rezerwy. Ani jeden żołnierz z Rosji nie przekroczył naszej granicy. Na razie sami sobie radzimy - stwierdził.
Źródło: PAP, RIA Nowosti