Polska, która twierdzi, że wie, jak rozmawiać z Rosją, chciałaby silniejszego NATO, ale to jest wyraźnie podzielone – pisze niemiecka prasa po konferencji w Monachium. "Ignorowanie krytyków" to z kolei recepta na sukces rządu w ocenie Jarosława Kaczyńskiego – stwierdza "The Washington Post", a m.in. brytyjski "Guardian" pisze o dyskusjach nad polską historią. Zachodnie media #PisząoPolsce.
Wielka Brytania chciałaby odrodzenia się silnego, zdecydowanego w działaniach Paktu Północnoatlantyckiego - pisze o jednej z wiadomości, jaka została wysłana w świat w czasie Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium niemiecki "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ). Gazeta zwraca uwagę jednak na to, że choć jedna czwarta krajów członkowskich Sojuszu zwiększyła w ub. roku wydatki na obronność to tylko Londyn, Ateny i Warszawa dbają o przestrzeganie 2-proc. progu wydatków na wojsko, który w NATO powinien wypełniać każdy.
"FAZ" pisze, że jedności i ścisłej współpracy chcieliby wszyscy, ale nie wiadomo, jak to osiągnąć. Polska "czuje się bezpośrednio zagrożona przez Rosję", bo ta ma w obwodzie kaliningradzkim broń atomową, a w czasie manewrów i ćwiczeń w regionie jej wojska ćwiczą m.in. inwazję na ten kraj. Dlatego to, co warto podkreślić w konferencji w Monachium, to wyraźne stanowisko najmłodszych członków NATO najwyraźniej wygłaszane przez Polskę – o "społeczeństwie dwuklasowym", w jakim Warszawa "ma wrażenie", że funkcjonuje.
Polska uważa, że "pomoc z zaplecza", tj. z "wygodnego Zachodu cieszącego się obecnością wielkich amerykańskich baz nie wystarcza" i NATO musi się przemieścić na wschód. Jak uważa Warszawa – stanowczy język, którego wyrazem byłaby taka infrastruktura - jest "jedynym, który rozumie Rosja".
Kaczyński, PiS i Orban
Prędkość zmian dokonywanych w Polsce przez jej nowy rząd doprowadziła do pojawienia się "fal wstrząsowych w Warszawie i w Brukseli" – pisze "The Washington Post", zwracając uwagę na to, że "naczelną zasadą", jaką nowa władza w Polsce postanowiła się kierować jest ta podpowiedziana jej przez prezesa Prawa i Sprawiedliwości: "ignorować krytyków".
Krytycy ci uważają, że PiS "niszczy podstawy państwa opartego na nowoczesnym liberalizmie", ale sam Kaczyński uważa to za "przesadę". "WaPo" cytuje odpowiedź prezesa PiS, jakiej ten udzielił reporterowi dziennika w czasie gali tygodnika "Wprost", który na początku lutego przyznał mu tytuł Człowieka Roku. "Uspokoiłem naszych amerykańskich przyjaciół, że nie powinni się martwić o demokrację w Polsce" – powiedział Kaczyński. "Kolejny kryzys między Europą a Polską w obliczu decydującego (dla niej) kryzysu migracyjnego i widma wyjścia z UE Wielkiej Brytanii, osłabiłby ją. (...) Europa nie może sobie pozwolić na utratę Polski" – dodawał z kolei przy innej okazji Krzysztof Szczerski, sekretarz stanu w kancelarii prezydenta – zwraca uwagę dziennik.
"WaPo" wiąże te wypowiedzi z poczuciem pewności, jakie ma wobec swoich działań nowy polski rząd. W tym sensie PiS chce z Polski stworzyć kraj podobny do Węgier. Choć "Kaczyński mówi, że Polska i Węgry to dwa różne kraje z różnymi problemami", to – jak wskazuje "WaPo" posiłkujący się wypowiedziami krytyków rządu w Warszawie – rządy PiS mogą doprowadzić do stworzenia "kraju bardziej zamkniętego, pewnego siebie, z tradycyjnym społeczeństwem, ale peryferyjnego w Europie". W każdym razie Polska ma poparcie Węgier, które nie pozwolą na to, by UE kiedykolwiek nałożyła na nią jakiekolwiek sankcje – konkluduje dziennik.
Przewrót w kulturze
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) stara się z kolei przyjrzeć kwestii postrzegania przez nowy rząd kultury i zaangażowania w nią "zagranicznych grup". Te, zdaniem nowego ministra kultury, miały przez lata doprowadzić do rozdźwięku w budowaniu wartości właściwych Polakom oraz wartości będących zbiorem "narzucanej przez zachodnie elity" szeroko pojętej, otwartej europejskości. "FAZ" pisze, że od 1989 do 2007 r. Polska miała 13 ministrów kultury i dopiero po 2007 r., gdy na czele resortu stanął Bogdan Zdrojewski, przez kolejne siedem lat jego urzędowania kultura w Polsce zaczęła powoli odzyskiwać teren, stając się bardziej dostępna dla obywateli. Teraz jednak zbudowany w tym czasie "pogłębiony dialog organizacji pozarządowych z ministerstwem" może się załamać – pisze "FAZ". Co do tego nie ma rzecz jasna pewności, ale przy okazji zmian w ustawie medialnej i przejęcia kontroli nad mediami publicznymi, Prawo i Sprawiedliwość "paradoksalnie" mogło przyspieszyć wdrożenie postulatów, jakie pod adresem Platformy Obywatelskiej wysuwali ludzie kultury. To bowiem, czego żadnemu z rządów PO nie udało się zrobić, to pozwolić "wysokiej kulturze" na uzyskanie dobrego miejsca w mediach publicznych. Teraz – z ministrem Glińskim – powstała na to szansa.
Oczywiście to, czego widzowie doświadczą więcej, będzie się opierało na "konserwatywnym, prawicowym" światopoglądzie ludzi kultury, którym PiS umożliwi pojawienie się w mediach. "FAZ" wskazuje na Mateusza Matyszkowicza i Mateusza Moroza, którzy z kwartalnika "Fronda lux" i TV Republika teraz staną się prowadzącymi niegdyś niezwykle popularnego, ale zdjętego z anteny w 2004 r. programu "Pegaz". Obaj panowie prezentują w swoim poglądach Polskę i polskość w jej wariancie "mesjanistycznym".
"Ostatnie decyzje Warszawy dotyczące kultury jak też ich szybkie wdrażanie nie pozostawiają wątpliwości co do tego, w jakim kierunku będzie zmierzała oficjalna polska kultura. Jasne jest, że dość młoda elita kulturalna stająca (teraz) na czele (instytucji publicznych) (...) będzie duchowo przewodziła" – pisze "FAZ", dodając, że całe lata spędzone przez PiS i jego zwolenników w opozycji zostały jednak wykorzystane do tego, by "stworzyć wokół siebie dużą siatkę powiązań". Przynosi to efekty. "Zdziwieni liberałowie mogą mieć teraz tylko nadzieję, że Prawo i Sprawiedliwość straci impet w przeprowadzaniu reform" – kończy niemiecki dziennik.
"Polskie obozy śmierci" i odznaczenie Grossa
Brytyjski "Guardian" pisze o projekcie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który chce karania za sformułowanie "polski obóz śmierci". "Guardian" wskazuje na fakt "zniesławiania" Polaków za granicą, o którym mówił w związku z projektem Ziobry i wyjaśnia, że fraza pojawia się z reguły w zagranicznych mediach.
"Guardian" wymienia obozy w Oświęcimiu-Brzezince, Sobiborze i Treblince, jako te, które Niemcy – (jak wiele innych) zakładali na ziemiach polskich, a w kontekście których wyrażenie "polskie obozy śmierci" pojawia się co jakiś czas nawet w Niemczech.
Dziennik zwraca też jednak uwagę na fakt pojawienia się sugestii dotyczącej odebrania historykowi Janowi Tomaszowi Grossowi Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, przyznanego mu w 1996 roku. Chcą tego niektórzy oficjele w Warszawie, źli przede wszystkim za jego wydaną w 2001 r. książkę "Sąsiedzi", w której opisał wymordowanie w 1941 r. w Jedwabnem ponad tysiąca Żydów przy udziale żyjących tam Polaków. "Guardian" pisze, że w obronie Grossa pojawiły się już dwa listy, podpisane przez kilkudziesięciu historyków i intelektualistów z Polski i z zagranicy, którzy wskazują na to, że Gross przez lata prowadził nieocenione prace zw. z dokumentowaniem niemieckiej i rosyjskiej okupacji ziem polskich.
Agata Bielik-Robson – polska profesor judaistyki na Uniwersytecie w Nottingham w Wielkiej Brytanii cytowana przez "Guardiana" mówi, że "Gross to jeden z najlepszych historyków Holokaustu na świecie" i "każda normalna liberalna demokracja powinna mieć osadzony wewnątrz, krytyczny głos, który będzie się wypowiadał w imieniu mniejszości i reprezentował różne interesy". Jej zdaniem Prawo i Sprawiedliwość takimi krokami chce wyeliminować podobne głosy, "tworząc zunifikowaną historyczną perspektywę (...) i ten tren bardzo martwi".
Autor: adso//gak / Źródło: Frankfurter Allgemeine Zeitung, Washington Post, The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Frankfurter Allgemeine Zeitung, Washington Post, The Guardian