Od dzisiaj jestem prezydentem wszystkich, bez względu na to, czy głosowali na mnie, czy nie - to jedne z pierwszych słów jakie skierował do obywateli Mahinda Rajapaksa, który właśnie wygrał wybory prezydenckie na Sri Lance i zostaje na stanowisku.
Jak poinformowała Centralna Komisja Wyborcza, Rajapaksa, który rządzi Sri Lanką od 2005 roku, zdobył w wyborach blisko 58 proc. głosów. Jego przeciwnik, gen. Sarath Fonseka uzyskał 40 proc. głosów.
Przeciwnik oskarża o oszustwo
Fonseka nie był zbytnio zadowolony z takich wyników. Generał odrzucił rezultaty wyborów i wystosował list do CKW. Zapowiedział w nim podjęcie kroków prawnych w celu unieważnienia głosowania. Oskarżył Rajapaksę, że atakuje go za pośrednictwem mediów rządowych, zarzucił mu sprzeniewierzenie funduszy na kampanię i uniemożliwienie tamilskiej mniejszości udziału w wyborach.
W środę żołnierze otoczyli hotel Cinnamon Lake w stolicy kraju, Kolombo, gdzie przebywa Fonseka. Jak napisał w innym liście kandydat opozycji, trzech z jego pracowników zostało zatrzymanych i że sam obawia się aresztowania.
Rzecznik armii Udaya Nanayakkara zapewnił, że celem nie jest zatrzymanie kandydata opozycji, a żołnierzy rozmieszczono prewencyjnie wobec doniesień, że wraz z nim przebywa w hotelu 400 ludzi, w tym dezerterzy z wojska.
Bratobójcza walka
Rajapaksa zwołał wcześniejsze wybory, by wykorzystać falę poparcia po zwycięstwie w maju zeszłego roku nad tamilskimi separatystami w wojnie domowej trwającej 37 lat. Do rywalizacji z nim stanął jednak Fonseka, uważany za współautora zwycięstwa, który po odejściu jesienią z armii dołączył do opozycji przeciw prezydentowi.
Źródło: PAP, tvn24.pl