- To bzdury i obelgi – oświadczył premier okupowanego Krymu Siergiej Aksjonow, oburzony reportażem prorządowej rosyjskiej telewizji NTV. Stacja oskarżyła szefa krymskiego rządu, że nic nie robi, by uniezależnić półwysep od dostaw prądu z Ukrainy. Kijowscy eksperci już wcześniej snuli przypuszczenia, że premierostwo Aksjonowa niebawem się skończy, a Kreml uczyni go "kozłem ofiarnym".
Problem z dostawami prądu zaczął się na Krymie 20 listopada, kiedy nieznani sprawcy wysadzili słupy na czterech liniach energetycznym w obwodzie chersońskim na Ukrainie. Ekipy remontowe miały problem z dotarciem do zniszczonych słupów. Dostęp utrudniali krymscy Tatarzy i ukraińscy aktywiści, którzy prowadzą blokadę żywnościową Krymu.
Po negocjacjach reprezentujący Tatarów Mustafa Dżemilew oświadczył, że ekipy mogą przystąpić do napraw.
Odpowiedzialna za dostawy prądu ukraińska firma Ukrenergo obiecuje, że prąd na Krym popłynie w najbliższym czasie, ponieważ jedna z linii została naprawiona.
Zanim jednak to nastąpi, władze w Sewastopolu odłączyły w budynkach ogrzewanie. W Kerczu przerwy w dostawach prądu sięgają 6 godzin. Władze półwyspu apelują do przedsiębiorców, by wysyłali pracowników na urlopy.
"Surowa rzeczywistość"
W reportażu o sytuacji energetycznej na Krymie rosyjska prorządowa telewizja NTV zarzuciła premierowi Siergiejowi Aksjonowowi, że nie podjął żadnych działań, by uniezależnić półwysep od dostaw z Ukrainy. Dziennikarze stacji informowali, że "po roku i ośmiu miesiącach (od aneksji Krymu w marcu 2014 r. – przyp. red.) problem nie został rozwiązany i że zapewnieniom władz w Symferopolu, iż Krym jest gotowy do blokady energetycznej, zaprzeczyła surowa rzeczywistość".
NTV relacjonowała, że sytuację na półwyspie uregulowali federalni ministrowie. Podała, że po ich przybyciu na ulicach krymskich miast pojawiły się namioty rosyjskiego ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych, zostały ustawione koksowniki i kuchnie polowe, ludzie zaczęli mieć dostęp do informacji.
- Czy to nie jest zabawne? Uważam, że to śmieszne – nie krył oburzenia Siergiej Aksjonow na posiedzeniu rządu w Symferopolu. Powiedział, że "szanuje federalnych ministrów, którzy przybyli na półwysep, by pomóc, ale słuchać bzdur i obelg NTV nie zamierza".
Gniew skoncentrował na dziennikarzu, który przygotował materiał.
- Pracował w Kanale 5. Poroszenki (prezydenta Ukrainy, Petra Poroszenki – red.), a teraz stał się wielkim rosyjskim dziennikarzem NTV. Zatrudniają oszustów i kombinatorów. Trzeba wywiesić jego zdjęcie przy wejściu, by nie był wpuszczany. To obraza! – grzmiał szef krymskiego rządu. Zlecił ministrowi polityki wewnętrznej, informacji i łączności, by zastanowił się nad "perspektywą sądową" tej sprawy.
"Kozioł ofiarny"
NTV dotąd nie ustosunkowała się do oświadczenia Aksionowa.
Jeszcze zanim półwysep został odcięty od prądu i zanim w eterze pojawił się krytyczny reportaż o władzach na Krymie, kijowski obrońcy praw człowieka Eduard Bagirow wysnuł przypuszczenia, że dni Aksjonowa w charakterze premiera są policzone.
– Narastające niezadowolenie mieszkańców Krymu, związane z problemami gospodarczymi i nieodpowiednia polityką władz w Symferopolu, może zmusić Moskwę do podjęcia decyzji o zmianie premiera. Kreml doceni dotychczasowe osiągnięcia Aksjonowa, ale jednocześnie uczyni go kozłem ofiarnym, w odpowiedzi za to, że od dłuższego czasu nie był w stanie zmienić sytuacji na lepsze – prognozował Eduard Bagirow w rozmowie z ukraińskimi dziennikarzami.
Korespondent NTV relacjonował, że największe problemy z dostawami prądu dotknęły miasto energetyków, Szczołkino, gdzie miała powstać elektrownia atomowa.
Po awarii czwartego reaktora w Czarnobylu w 1986 r. budowa elektrowni w Szczołkino została wstrzymana.
Autor: tas//gak / Źródło: lenta.ru, flashcrimea.com
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru