Polska zmieniła zdanie ws. "castingu" na dwa nowe najważniejsze stanowiska w Unii Europejskiej. Warszawa chce by zaproponowana przez nią specjalna procedura selekcyjna dotyczyła tylko kandydatów na szefów dyplomacji. Przewodniczący Rady Europejskiej "castingowi" by już nie podlegał. Nową propozycję przedstawił w Brukseli Radosław Sikorski.
Propozycja Polski mówiła o tym, by kandydaci "zaprezentowali oni własną wizję, jak zamierzają realizować wyzwania", co określono potocznie jako zamiar "zorganizowania castingu" kandydatów.
Przewodnictwo ma trochę racji, że niezręcznie jest urzędującemu (premierowi czy) prezydentowi wystawić się jako kandydat, gdyż to go pali u siebie. (...) Natomiast te obiekcje nie stosują się do wysokiego przedstawiciela (ds. polityki zagranicznej). Ministrowi spraw zagranicznych naprawdę korona z głowy nie spadnie, jeśli na forum premierów i prezydentów zaprezentują swoją wizję. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy wybrać na te stanowiska ludzi, o których mało wiemy, na zasadzie targu politycznego w pokoju pełnym papierosowego dymu Radosław Sikorski
"Castingi" miały dotyczyć zarówno przewodniczącego rady Europejskiej oraz szefa unijnej dyplomacji.
Propozycja ta spotkała się z krytyką premiera Szwecji przewodniczącej w tym półroczu Unii. Fredrik Reinfeldt uznał ją za "nierealistyczną". Szwedzki polityk tłumaczył, że wymagałoby to od potencjalnych kandydatów formalnego potwierdzenia, że ubiegają się o stanowisko. A to - zdaniem Reinfeldta - nie jest możliwe w przypadku urzędujących polityków. Szef szwedzkiego rządu uważa, że jeśli nie zostaliby wybrani, mogłoby to podważyć ich pozycję we własnym kraju.
Nowa polska oferta
Po słowach krytyki Polska zmieniła zdanie. Nową propozycję przedstawił w poniedziałek minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Rząd domaga się specjalnej procedury selekcyjnej już tylko dla kandydatów na szefa unijnej dyplomacji, a nie - jak postulował wcześniej - także przewodniczącego Rady Europejskiej.
Szef polskiej dyplomacji powiedział, że uznał argumenty szwedzkiego przewodnictwa. Stąd "doprecyzowanie" polskiej propozycji.
To powinien być ktoś, kto będzie miał wizję służby zagranicznej UE (...), kto będzie miał rzadką kombinację cech: będzie umiał zapanować nad biurokracją, będzie miał głowę do spraw budżetowych (...), ktoś, kto będzie umiał agregować interesy krajów członkowskich, ktoś, kto umie przewodniczyć, moderować i podsumowywać dyskusję i formułować wnioski w sposób czytelny (...). Jednocześnie ktoś, kto będzie czuł potęgę UE w relacjach ze światem zewnętrznym, ktoś, kto dla Moskwy, Pekinu i Waszyngtonu będzie partnerem do dyskusji, czyli ktoś, kto będzie skutecznie walczył o interesy całej Europy Radosław Sikorski
Korona nie spadnie
- Przewodnictwo ma trochę racji, że niezręcznie jest urzędującemu (premierowi czy) prezydentowi wystawić się jako kandydat, gdyż to go pali u siebie. (...) Natomiast te obiekcje nie stosują się do wysokiego przedstawiciela (ds. polityki zagranicznej). Ministrowi spraw zagranicznych naprawdę korona z głowy nie spadnie, jeśli na forum premierów i prezydentów zaprezentują swoją wizję - powiedział Sikorski.
I dodał: - Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy wybrać na te stanowiska ludzi, o których mało wiemy, na zasadzie targu politycznego w pokoju pełnym papierosowego dymu.
Trzy etapy wyboru
Polska proponuje teraz trzyetapową procedurę wyboru szefa unijnej dyplomacji na szczycie w czwartek. Najpierw dwustronne konsultacje z krajami, potem przewodnictwo ujawnia listę kandydatów, każdy z nich prezentuje siebie i swoją wizję sprawowania urzędu, a potem po dyskusji następuje głosowanie większością kwalifikowaną. - Tak, aby nawet najmniejsze państwo mogło zgłosić swoich kandydatów - powiedział Sikorski.
Zdaniem szefa polskiej dyplomacji tak demokratyczna procedura pozwoli potem "rozliczyć" kandydata z jego programu.
Nie mamy interesu
Sikorski zapewniał, że za propozycją polski nie kryje się poparcie dla konkretnego kandydata czy polskiej kandydatury. Polska chciałaby aby te przejrzyste zasady obsady najwyższych stanowisk wpisane zostały do regulaminu Rady Europejskiej.
- Działamy tutaj altruistycznie: bez własnego kandydata, bez zabiegania o jakieś konkretne rozstrzygnięcie personalne - przekonywał Sikorski. I dodał: - Ustanowienie precedensu jasnych kryteriów wyboru będzie dobrze służyło nie tylko Polsce, ale całej Unii Europejskiej.
Faworytów mamy, ale nie powiemy
Sikorski nie chciał ujawnić faworytów Polski. - Byłoby miło, gdyby jeden z tych trzech był z naszego regionu - powiedział minister.
Szef polskiej dyplomacji nie chciał mówić o nazwiskach. Zrelacjonował jednak jaki powinien być szef unijnej dyplomacji.
- To powinien być ktoś, kto będzie miał wizję służby zagranicznej UE (...), kto będzie miał rzadką kombinację cech: będzie umiał zapanować nad biurokracją, będzie miał głowę do spraw budżetowych (...), ktoś, kto będzie umiał agregować interesy krajów członkowskich, ktoś, kto umie przewodniczyć, moderować i podsumowywać dyskusję i formułować wnioski w sposób czytelny (...). Jednocześnie ktoś, kto będzie czuł potęgę UE w relacjach ze światem zewnętrznym, ktoś, kto dla Moskwy, Pekinu i Waszyngtonu będzie partnerem do dyskusji, czyli ktoś, kto będzie skutecznie walczył o interesy całej Europy - mówił minister.
Jak przyznał, takich ludzi nie ma zbyt wiele. - Ale mamy kilka takich osób i właśnie chodzi o to, żeby to taka osoba wygrała, a nie, jak czasami bywa w organizacjach międzynarodowych, taka, która jest najmniej ryzykowna dla wszystkich, jest takim najniższym wspólnym mianownikiem - podkreślił.
- Tego się boimy. Wtedy UE nie odegra roli, jaką dla niej widzimy. My chcemy ambitnej polityki zagranicznej UE, a to oznacza, że musi być ona realizowana przez ambitnych ludzi - powiedział szef polskiej dyplomacji.
Źródło: PAP