Pobita Polka: Krzyczałam, wołałam o pomoc


- Trochę się zdenerwowałam. Byłam jednak zszokowana, kiedy policja kazała mi posprzątać kupę, której nie zrobił mój pies - tłumaczyła w rozmowie z reporterem CBS Anna Stańczyk. Polka, od kilkudziesięciu lat mieszkająca w USA, opowiada jak doszło do jej zatrzymania i pobicia przez nowojorskich funkcjonariuszy.

Do pobicia miało dojść 26 listopada. Kobieta była na porannym spacerze ze swoją suczką - Psotką. W pewnym momencie zatrzymał się przy niej patrol policji, z którego usłyszała, że nie sprząta po swoim psie. Kobieta, trzymając w rękach specjalne woreczki odpowiedziała, że zawsze to robi, a nieczystości obok nie należą do jej psa.

Po kilkuminutowej wymianie zdań funkcjonariusze postanowili zatrzymać Polkę. - Wołałam o pomoc. Krzyczałam, że nie mogą mnie aresztować, bo mój pies zostanie sam i mogą go przejechać samochody - relacjonuje 49-letnia Anna Stańczyk. - To był koszmar - mówi o całej sytuacji pobita Polka.

Trwa śledztwo

Policja oskarżyła Annę Stańczyk o zakłócanie porządku publicznego i przeciwstawianie się aresztowaniu. Nie wydali jednak w tej sprawie żadnego oświadczenia. Trwa śledztwo.

Tymczasem Stańczyk ze swoją sprawą zwróciła się do Rady ds. Skarg Obywatelskich (Civilian Complaint Review Board), zajmującej się skargami na domniemane nadużycia nowojorskiej policji.

To właśnie ta organizacja w imieniu Polki złożyła pozew.

Źródło: CBS, TVN24