We wtorek Lech Kaczyński przyjął w Polsce prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa i zapewnił, że jego kraj jest dla Warszawy strategicznym partnerem. Dlaczego ten południowokaukaski kraj jest dla Polski tak ważny?
Azerbejdżan to potęga w wydobyciu ropy naftowej. Tylko w zeszłym roku z nadkaspijksich odwiertów popłynęło ponad 40 mln ton czarnego złota, co dało rządowi w Baku do dyspozycji 25 miliardów dolarów - mniej więcej połowę całego budżetu.
Dogodne położenie Azerbejdżanu, nad Morzem Kaspijskim, daje mu też możliwość sprowadzania taniej ropy z Kazachstanu drogą morską. Jednym słowem, kto zachowuje dobre stosunki z Baku może liczyć na dopływ wydobywanej przez Azerów ropy.
O dostęp do niej od lat zabiegają Amerykanie i Unia Europejska, nie wykluczając Polski, oraz kraje uzależnione w mniejszym lub większym stopniu od ropy rosyjskiej, z Ukrainą na czele.
Ropociąg przeciwko Rosji
Waszyngton wypromował pomysł i doprowadził do zakończonej sukcesem budowy ropociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan. Ta licząca blisko 2 tys. kilometrów rura ciągnąca się od Azerbejdżanu, przez Gruzję do Turcji pozwoli, po pełnym rozruchu w 2009 r., na efektywny transport miliona baryłek ropy dziennie. Odbierana z porty w Ceyhanie płynęłaby bez przeszkód tankowcami do Europy i USA.
Problem w tym, że BTC ma tak dużą przepustowość, że aby był maksymalnie rentowny potrzebuje zasilenia kazachską ropą transportowaną przez Morze Kaspijskie. Na razie Astana gra na zwłokę, a jedyna ropa, jaką wysyła do Azerbejdżanu, płynie dalej do Rosji, a nie do Europy.
Moskwa odpowiada na gazociąg Nabucco
Zachęceni powodzeniem BTC i niezniechęceni postawą Kazachstanu Amerykanie i Bruksela planują we współpracy z Azerami kolejny krok - budowę gazociągu Nabucco. Ta rura z kolei z Azerbejdżanu, przez Turcję ciagnęłaby się aż na Bałkany i do Europy Środkowej.
Planowana budowa, jawnie wymierzona w interesy rosyjskiego Gazpromu, już spowodowała reakcję Moskwy. Rosjanie znacznie przyspieszyli przygotowania do budowy swojego własnego Nabucco - gazociągu South Stream.
Ma on, omijając Ukrainę, po dnie Morza Czarnego tłoczyć gaz do Bułgarii, a dalej przez Węgry, Rumunię i Serbię do Austrii. Gaz transporotwany South Streamem ma się również znaleźć u odbiorców greckich, albańskich i włoskich. Planowany koniec budowy rury - 2012 r.
Ruszy Odessa-Brody?
Budowa gazowego South Streamu i potencjał nowych azerskich projektów naftowych wpłynął mobilizująco na Ukrainę, przeciwko której wymierzona jest rosyjska rura, ale też w Polskę i Litwę.
W maju 2007 r. prezydenci tych krajów oraz Ilham Alijew z Azerbejdżanu i Micheil Saakaszwili z Gruzji postanowili stworzyć wspólną ponadnarodową firmę, która przetransportuje kaspijską ropę do ropociągu Odessa-Brody, a dalej do Polski.
W połowie roku dowiemy się, kiedy azerska ropa popłynie tą drogą. Jednak już od marca PKN Orlen zacznie przerabiać azerski surowiec.
Problem z Ormianami
Naftowe prosperity Azerbejdżanu nie rozwiązuje jednak jego największego problemu - Górskiego Karabachu, który wspierani przez Erewań i Moskwę ormiańscy separatyści po rozpadzie ZSRR całkowicie wyjęli spod kontroli Baku.
Od 1994 roku na tym wspieranym przez Erewań terytorium, w czasach ZSRR okręg autonomiczny w radzieckim Azerbejdżaie, istnieje de facto niezależne państwo ormiańskie, które nie jest jednak uznawane przez społeczność międzynarodową.
Problem próbuje rozwiązać społeczność międzynarodowa, ale powołana przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie tzw. Grupa Mińska nie potrafi skłonić żadnej ze stron do ustępstw. Separatyści ze Stepanakertu, po wypędzeniu z Karabachu wszystkich Azerów, nie dopuszczają możliwości powrotu pod zwierzchnictwo Baku. A przykład Kosowa dodatkowo niepokoi Azerów.
"Nienaruszalna integralność" Azerbejdżanu
Nie mogąc zmusić Górskiego Karabachu do uległości, Azerowie ograniczają się do zabiegania na arenie międzynarodowej o bezwarunkowe uznanie spornego terytorium za należne Azerbejdżanowi. W
-Polska uznaje integralność terytorialną Azerbejdżanu bez względu na naszą sympatię do narodu ormiańskiego - mówił prezydent Lech Kaczyński po spotkaniu z prezydentem tego kraju Ilhamem Alijewem.
Tego samego dnia, gdy prezydent składał w obecności Ilhama Alijewa tę deklarecję, azerski ambasador przy ONZ złożył projekt rezolucji "O sytuacji na okupowanych ziemiach Azerbejdżanu".
Wzywa on Narody Zjednoczone do potwierdzenia suwerenności, integralności terytorialnej i nienaruszalności granic republiki. Zawiera też żądanie bezzwłocznego wycofania wojsk Armenii z okupowanego terytorium Azerbejdżanu.
Źródło: tvn24.pl, osw, gazeta wyborcza, money.pl