Piątek był kolejnym dniem antyrządowych protestów w Peru. Jak podały media, w stolicy kraju, Limie, siły porządkowe użyły wobec demonstrantów gazu łzawiącego, ci z kolei obrzucili policjantów kamieniami.
W ciągu ostatniego miesiąca gwałtowne protesty spowodowały wybuch przemocy, jakiej nie widziano w Peru od ponad 20 lat - oceniła agencja Reutera. Co najmniej 55 osób zginęło, w tym zarówno demonstranci, jak i policjanci.
Z ponad 800 rannych 580 poszkodowanych, jak oceniła policja, to funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa.
Jak podały media, w piątek w stolicy kraju, Limie, siły porządkowe użyły wobec demonstrantów gazu łzawiącego, ci z kolei obrzucili policjantów kamieniami.
Jak poinformowała rozgłośnia radiowa RPP, w mieście Arequipa na południu kraju demonstranci, którzy domagają się przywrócenia na urząd szefa państwa byłego prezydenta Pedro Castillo, próbowali zająć miejscowe lotnisko, a w prowincji Chucuito podpalili posterunek policji.
Pożar zabytkowego budynku
W czwartek jeden zabytkowy budynek w historycznym centrum miasta, przy placu San Martin, zajął się ogniem. Straż pożarna przekazała lokalnemu radiu, że budynek był pusty w momencie wybuchu pożaru, do którego doszło z niewyjaśnionych jak dotąd przyczyn. Minister spraw wewnętrznych Vicente Romero podał w wątpliwość twierdzenia krążące w mediach społecznościowych, że pożar został spowodowany przez granat z gazem łzawiącym rzucony przez policjanta.
W mieście Arequipa na południu kraju policja użyła gazu łzawiącego wobec setek protestujących, którzy - jak pokazała lokalna telewizja - próbowali przejąć lotnisko, co skłoniło władze do zawieszenia operacji na lotniskach w Arequipie i Cusco.
Stan wyjątkowy w kraju przedłużony
W zeszłym tygodniu rząd prezydent Diny Boluarte przedłużył stan wyjątkowy w Limie i w leżących na południu kraju miastach Puno i Cusco. Boluarte powiedziała, że sytuacja jest "pod kontrolą". Poprosiła protestujących o przebaczenie za śmierć części demonstrantów. Uczestnicy protestów określają prezydent "morderczynią" i nazywają zabójstwa dokonane przez siły bezpieczeństwa "masakrami".
Prokuratura generalna Peru wszczęła dochodzenie wobec Boluarte dotyczące możliwości popełnienia przez nią i członków jej rządu zbrodni podczas pacyfikacji protestów.
Uczestnicy trwających od grudnia wystąpień domagają się uwolnienia byłego prezydenta Peru Pedro Castillo, przywrócenia go na urząd szefa państwa i organizacji przedterminowych wyborów parlamentarnych w kraju w 2023 roku. Wiele osób pochodzących z biedniejszych, wiejskich regionów kraju wyładowuje swoją złość na establishment w Limie z powodu nierówności społecznych i rosnących cen.
Zamieszki w Peru wybuchły krótko po tym, gdy 7 grudnia zatrzymano Castillo. Po odwołaniu lewicowego polityka na najwyższy urząd w państwie została powołana dotychczasowa wiceprezydent Boluarte.
Źródło: PAP