Po zamieszkach wywołanych w Peru przez zwolenników odwołanego z urzędu prezydenta Pedro Castillo rannych zostało 360 policjantów - wynika z opublikowanych danych służb porządkowych. W całym kraju obowiązuje stan wyjątkowy.
Jak poinformował w piątek szef policyjnych oddziałów antyterrorystycznych Jorge Angulo, wśród 360 poszkodowanych funkcjonariuszy są zarówno osoby z ranami postrzałowymi, jak i z uszczerbkiem na zdrowiu powstałym w wyniku uderzenia kamieniami lub materiałami pirotechnicznymi.
Angulo przekonywał, że służby porządkowe utrzymują "pasywną postawę wobec manifestantów" demonstrujących od kilku tygodni na ulicach największych miast kraju. Powiedział, że zwolennicy Pedro Castillo zamienili pokojowe protesty w zamieszki i próbę przejęcia kluczowych węzłów komunikacyjnych, aby doprowadzić Peru do paraliżu komunikacyjnego.
Zapewniał, że policja używa broni w ostateczności, aby chronić obywateli i porządek publiczny.
Z informacji peruwiańskiej rzecznik praw obywatelskich Eliany Revollar wynika, że wielu manifestantów używa podczas zamieszek "środków bojowych domowej roboty".
Według szacunków służb peruwiańskich w zamieszkach wszczętych przez zwolenników byłego lewicowego prezydenta od grudnia zginęło 48 osób, w tym zarówno manifestantów, jak i funkcjonariuszy służb porządkowych.
Uczestnicy trwających od grudnia protestów domagają się uwolnienia byłego prezydenta, przywrócenia go na urząd i organizacji przedterminowych wyborów parlamentarnych w kraju w 2023 roku.
W Peru obowiązuje stan wyjątkowy wprowadzony w związku z zamieszkami. Wybuchły one krótko po tym, jak 7 grudnia zatrzymano Castillo. Po odwołaniu lewicowego polityka na najwyższy urząd w państwie została powołana dotychczasowa wiceprezydent Dina Boluarte.
Źródło: PAP