Wiceprezydent USA Mike Pence oświadczył w środę że USA nie będą bezczynne przyglądać się pogłębiającemu się chaosowi i kryzysowi politycznemu w Wenezueli. Zapowiedział, że Waszyngton użyje środków ekonomicznych i dyplomatycznych, aby doprowadzić do wolnych wyborów w tym kraju.
Pence przemawiał w miejscowości Doral na Florydzie, której większość mieszkańców stanowią imigranci z Wenezueli.
- Pod przywództwem prezydenta Donalda Trumpa Stany Zjednoczone Ameryki będą wykorzystywać w pełni swoją potęgę ekonomiczną i środki dyplomatyczne do czasu przywrócenie demokracji w Wenezueli - powiedział Pence do około 300 słuchaczy zgromadzonych w miejscowym kościele.
Sankcje dla "dyktatora"
Pence nie wykluczył, że Waszyngton zastosuje dodatkowe sankcje wobec rządu lewicowego prezydenta Nicolasa Maduro, którego określił jako "dyktatora".
Zauważył, że podczas gdy inne kraje Ameryki Łacińskiej umacniają swoje gospodarki, Wenezuela stacza się po równi pochyłej.
- Słyszymy was, jesteśmy z wami. Nie będziemy stać z boku, kiedy Wenezuela rozpada się - powiedział wiceprezydent. Jego przemówienie przerywane było kilkakrotnie okrzykami "wolność, wolność!".
Wenezuelski kryzys
Wenezuela pogrąża się coraz bardziej w kryzysie ekonomicznym i politycznym. Inflacja bije światowe rekordy, występują dotkliwe braki w zaopatrzeniu nawet w podstawowe towary. Mimo istnienia legalnie wybranego parlamentu, Maduro doprowadził do wyłonienia Zgromadzenia Konstytucyjnego, które ma uchwalić nową ustawę zasadniczą dającą mu nowe, szerokie uprawnienia.
Wcześniej prezydent Trump dał do zrozumienia, że możliwa jest nawet amerykańska interwencja militarna w Wenezueli. Pence podczas niedawnej podróży, podczas której odwiedził Kolumbię, Argentynę, Chile i Panamę starał się jednak rozproszyć obawy krajów regionu wywołane przez Trumpa.
W przeszłości Waszyngton wielokrotnie interweniował militarnie w krajach Ameryki Łacińskiej, dlatego ta sprawa jest dla nich szczególnie drażliwa.
Autor: pk\mtom / Źródło: PAP