Po ogłoszeniu prognozy wyników wyborczych we Francji na paryskim placu Republiki pojawiły się tłumy. Chociaż nie doszło do poważnych incydentów, policja musiała interweniować, o czym przekonał się korespondent "Faktów" TVN Maciej Woroch. - Relację przyjdzie mi skończyć z drapaniem w gardle i łzami w oczach - mówił po tym, jak funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego.
W paryskiej dzielnicy 11., w kwartale niedaleko placu Bastylii, po ogłoszeniu prognozy wyników wyborczych słychać było krzyki z okien - takie, jakie zwykle rozlegają się podczas meczu piłkarskiego, gdy padnie gol.
Plac Republiki, tradycyjne miejsce protestów, zapełniły tłumy. W tygodniach przed wyborami to właśnie tu odbywały się demonstracje przeciwko skrajnej prawicy, zwoływane przez Nowy Front Ludowy, organizacje społeczne i związki zawodowe.
Chociaż nie doszło do poważnych incydentów, policja musiała interweniować, o czym przekonał się korespondent "Faktów" TVN Maciej Woroch podczas wieczornego wejścia na żywo w paśmie "Dzień po dniu". - Relację przyjdzie mi skończyć z drapaniem w gardle i łzami w oczach, bo właśnie policja postanowiła przegonić tych, którzy zdaje się, że spalili w bocznej ulicy samochód, a na pewno rowery - mówił z trudem.
- Przed chwilą ruszył w moim kierunku tłum i jest jak zawsze w Paryżu przy takich okazjach. W ruch poszedł gaz łzawiący, więc tę relację kończę ze łzami w oczach, mówiąc, że święto na placu Republiki jak zawsze kończy się w nieco mniej świąteczny sposób niż wielu by mogło sobie wyobrażać - dodał, pokasłując.
Kilka tysięcy ludzi zebrało się też w centrum Marsylii, drugiego co do wielkości miasta Francji. Zgromadzenie, które miało być najpierw protestem przeciwko skrajnie prawicowemu Zjednoczeniu Narodowemu (RN) nabrało atmosfery festynu - relacjonował "Le Monde".
Natomiast w Rennes i Nantes doszło do starć demonstrantów z policją. Zgromadzenie w Rennes zostało wcześniej zakazane przez władze.
Żadna partia nie uzyskała większości bezwzględnej
W niedzielnej drugiej turze wyborów żadna partia nie uzyskała większości bezwzględnej, wynoszącej 289 miejsc. W takim wypadku różne obozy polityczne mogą porozumieć się w sprawie utworzenia większości.
Podział mandatów w 577-osobowej izbie, powołując się na dane z ministerstwa spraw wewnętrznych, podał dziennik "Le Monde". Lewicowa koalicja zdobyła 182 mandaty w 577-osobowej izbie. Na drugim miejscu jest obóz polityczny Macrona, który ma 168 mandatów. Skrajnie prawicowe Zjednoczenie Narodowe otrzymało 143 miejsca w parlamencie.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/YOAN VALAT